Od Mamu do Labé mieliśmy około 150 kilometrów wspaniałej drogi samochodowej, wykutej w skałach grzbietu-Futa Dżalon. Porosłe lasem zbocza gór, głębokie wąwozy z biegnącemi w nich potokami, ukrytemi w gąszczu drzew i krzaków, cieszyły wzrok. Stada zielonych małp (Cercopithecus callitrichus) lub „gokivi“ o psich głowach (Papio Sphinx) przebiegały często drogę lub zrywały się z kamienistych płaszczyzn i uciekały w zabawnych susach. Lasy Futa-Dżalon składają się z baobabów, „diola“ (fałszywy mahoń — Khaya Senegalensis), palisandrów, palmy latanji (Borassus flabilliformis), drzew manglowych (Rhisophora mangle), ,bentigué“, (Eriodendron anfractuosum), teli, sandan, sili i z innych gatunków o nazwach tubylczych.
W pobliżu wiosek spostrzegaliśmy pola bawełny, w wilgotnych dolinach ryż, lecz pospolitem zbożem pozostaje proso. W kilku miejscach widzieliśmy amerykańskie pługi, ciągnione przez płowe lub rude woły.
Zmienił się także typ domków tubylczych.
Sądząc z wyglądu ich budowli, okrągłych, ciasnych, wzniesionych z ubitej gliny, o strzechach słomianych, nisko zwisających nad jedynem wejściem, prawie zawsze zamkniętem, mieszkańcy tych siedzib muszą się odznaczać nieufnym, nietowarzyskim charakterem, brakiem gościnności. Istotnie, nie zbliżali się do nas, a dzieciaki zmykały przed nami z krzykiem i piskiem przeraźliwym.
Strona:F. A. Ossendowski - Niewolnicy słońca 01.djvu/180
Ta strona została przepisana.
ROZDZIAŁ XI.
CZERWONA ZAGADKA.