Strona:F. A. Ossendowski - Niewolnicy słońca 01.djvu/196

Ta strona została przepisana.

przechodzących od potomka do potomka; po chwili znikli, a na ich miejscu widział człowiek różne potwory, wrogie mu i przyjazne, zobaczył potem samego siebie w dżungli i w domu i — struchlał w obliczu największej tajemnicy, największej, bo przetrwała do naszego czasu, nie odsłaniając swego, być może, groźnego oblicza. Jaskiniowy myśliwy i rybak zrozumiał, że życie i śmierć są bratem i siostrą, bo oto on, żyjący i patrzący w tej chwili na płonące ognisko domowe, rozdwoił się w nocy i obcował z umarłymi przodkami, a oni mówili do niego, dawali mu rady; a później nagle zmienili się, przeistoczyli w ciała zwierząt i ptaków, a na miejscu, gdzie z nimi obcował, stał płowy lew — zjawa nocna, nowa forma jego własnej istoty. Zapamiętał wszystko dokładnie i nie zapominał, bo te sny się powtarzały coraz częściej i wyraźniej...
— Było to dla jaskiniowego mieszkańca ziemi objawieniem, był to okres, gdy zrodziła się filozofja i kult. Zrozumiał bowiem człowiek, że on sam i wszystko zostało związane łańcuchem wzajemnych przekształceń, idących w nieskończoność form i czasu. „Miodowy ptak“ mógł być jego matką, on sam — lwem, przed którym drżał ten łowiec, walczący z potworami procą, zrobioną z ljany i kawałka surowej skóry.
— Zjawił się kult przodków i pierwszy „totem“, bo oto człowiek z jaskini przybrał miano lwa i jego znak, kółko z czterema punktami, wyobrażające głowę lwa, zaczął malować lub nakłówać sobie na piersi i ramionach. Dzieci człowieka-lwa i dzieci tych dzieci, i wnukowie ich wnuków ponieśli w bezkresną dal, gdzie się kryły losy pokoleń i szczepów, dumny znak rodu...
— Tak było u wszystkich ludów ziemi! — ciągnął dalej mulat. — Możnaby myśleć, że tylko szlachetne zwierzęta doszły do zaszczytu stania się totemami, ale to przeczyłoby wypowiedzianym przed chwilą dziejom totemu. Znamy już dużo okresów i szczegółów historji Egiptu, gdzie arcykapłani i faraonowie wi-