Strona:F. A. Ossendowski - Niewolnicy słońca 01.djvu/202

Ta strona została przepisana.

Muszę jednak zapewnić, że przez cały czas nasze podróży nic nam nie zginęło, chociaż złodzieje mieli ku temu dużo sposobności. Niechże to świadectwo posłuży ku obronie potomków czerwonoskórych szczepów w oczach ludzkości!
Pożegnawszy króla Mori Tonu, karawana nasza posuwała się na północ ku osadzie Tuge, gdzie znajdowała się rezydencja komendanta Filatriau.
Za Labé zaczęły wkrótce zjawiać się roślinne okazy, świadczące, iż wchodzimy w strefę sudańską. Tu i owdzie spotykaliśmy krzaczki „pomarańcz wielbłądzich“, pokryte drobnemi, złocistemi owocami, poszukiwanemi przez „okręty pustyni“, a oglądane już przeze mnie podczas mojej podróży po Afryce Północnej; gęste zarośla karłowatej palmy „dum“; gaiki mimozowe; nagie drzewa „gundy-gule“ o dużych, zielonych owocach, podobnych do pomarańcz, i kaktusy.
Na olbrzymich przestrzeniach wysokich płaskowyży grzbietu górskiego ciągnęły się anemiczne lasy, mające wygląd północnych, o cienkich, wykoszlawionych drzewach i gęstych zaroślach kłujących krzaków. Czasami tylko biło w oczy dziwne drzewo.
Zupełnie pozbawione liści, o gałęziach wykrzywionych i pogiętych, o korze, najeżonej ostremi kolcami i narościami, a przypominającej skórę krokodyla, drzewa te były pokryte dużemi, szkarłatnemi kwiatami. Mięsiste, niby z krwawiącego roast-beef’u wycięte, płonęły one na jednobarwnem żółto-szarem tle górkiej brussy, pociągając ku sobie oczy podróżników, nieliczne o tej porze okazy motyli i roje pszczół.
Były to drzewa kapokowe (Bombax), dające duże, podłużne orzechy. Nieraz widziałem, jak spadał na ziemię dojrzały owoc i z głośnym hukiem pękał, a wtedy na ziemi wykwitała biała plama, niby kupka połyskującego śniegu. Był to roślinny jedwab, cieniutkie biało-srebrzyste włókienka kapoku, używane w Europie do nabijania materaców i poduszek. Włókna kapokowe powodują nader niebezpieczne zapalenia oczu i,