Strona:F. A. Ossendowski - Niewolnicy słońca 01.djvu/223

Ta strona została przepisana.

kim z oczu, rozpłynął się bez śladu w potokach mroku. Wieśniacy myśleli, że odleciał do dżungli w postaci tajemniczego nocnego ptaka. Gdy jednak księżyc zaczął srebrzyć wierzchołki nagich drzew, a po chwili pobielił spiczaste strzechy chat, usłyszeli go. Z pola dochodziło głuche warczenie, przechodzące w ponure wycie, wzmagające się szybko, aż się zmieniło w groźny, potężny ryk. Struchleli wszyscy i nie śmieli wyjrzeć z chat, bo wiedzieli, że czarownik rozmawia z duchami przodków i z dżinnami[1] i że wkrótce mają się rozstrzygnąć losy mieszkańców wioski.
Starzy i młodzi, niewiasty i dzieci — wszystko, co żyło, umilkło naraz, wszystko zamarło w oczekiwaniu. Nikt nie odzywał się, niektórzy nawet oddychać głośno nie śmieli. Cisza zaległa dookoła, cisza, — pełna naprężenia i trwogi. Słychać było bicia serc, nerwowy oddech, cykanie nietoperzy, uganiających się pod pułapem za owadami.
Po północy dopiero ustał ryk, dochodzący z pola... Wkrótce zaczął czarownik chodzić szybko od chaty do chaty i wykrzykiwać:
— Dinne[2] objawiły swoją wolę... Starcy niech idą na naradę ku potokowi... za Segali... Gundé!... Gundé!...[3]
Do potoku był spory kawał drogi.
Starzy ludzie wioski szli długo, a na ścieżce widzieli wyraźne ślady czarownika.

Do świtu zostawała zaledwie godzina, gdy dotarli do brzegu potoku. Był zupełnie wyschnięty i kamieniste łożysko jego świeciło się białemi, okrągłemi kamieniami, podobnemi do czaszek ludzkich... Zaledwie w kilku miejscach, gdzie prąd wyrył głębokie doły, pozostała woda.

  1. Dżinn — demon.
  2. Dinne — dżinny.
  3. Prędko! Prędko!