Strona:F. A. Ossendowski - Niewolnicy słońca 01.djvu/233

Ta strona została przepisana.

Spotkaliśmy się z nim na powrotnej drodze, gdyż wsiadł na nasz statek w Konakry i płynął z nami do Bordo. Profesora Iwanowa, jako wysłannnika Sowietów — rozumiem, lecz co ma do roboty zwolennik komunizmu i dzikiego bolszewizmu rosyjskiego na placówce pomocnika komendanta w kolonjach, śród czarnych tubylców — tego zrozumieć nie mogę! To też przykro mi było, gdy tegoż dnia, wyszedłszy na spotkanie przybyłego do Kurussy gubernatora Poiret, spostrzegłem na dworcu czarnobrodego jegomościa, wygalowanego i umundurowanego.
Wieczór spędziliśmy u p. de Lavalliere, gdzie poznaliśmy aż dwie jego żony — rodzone siostry — Fatumé Diamé Kaba i Kondié Kaba, pochodzące z królewskiego rodu Alfa Amadu, należącego do czystej, szlachetnej rasy Sankara. Komendant ma z niemi dwu synów, mulatów, noszących jego hrabiowskie nazwisko, a z pewnością szczycących się także pokrewieństwem z obrońcą Wiednia, królem polskim, Janem III.
Nie wiem, co mogły dać duszy oczytanego de Lavalliera jego czarne małżonki, chociaż były one prawnuczkami króla Alfa Amadu?
Sam komendant, zaznajamiając mnie ze swemi damami, obwieszonemi ciężkiemi, złotemi klejnotami, wydawał się nieco zmieszanym, gdyż widocznie nie potrafiłem ukryć swego zdumienia. Wkrótce jednak zapanował nad sobą i, niby się usprawiedliwiając, zauważył:
— Mam z niemi wszelkie wygody! Nie tylko dobrze znają się na kuchni, lecz umieją prasować sztywne gorsy i kołnierzyki i utrzymywać we wzorowym porządku moją garderobę...
Zrozumiałem, że dla hrabiego de Lavalliere w tem właśnie tkwił decydujący powód do związania swego życia z prawnuczkami króla Amadu i do spalenia poza sobą wszystkich mostów odwrotu w krainę ludzi własnej rasy i warstwy społecznej.