z Azji, gdzie groźna bogini „Ma“ o ciele rybiem miała swoją siedzibę. Krokodyl „bama“, lamantyn — „ma“ i hipopotam — „mali“ pozostają totemami Malinké i ochrania je prawo „tabu“, zakazujące zabijania tych zwierząt.
Na Nigrze po raz pierwszy ujrzeliśmy potworne łby hipopotamów, z hałasem wyrzucających wodę z chrapów.
Małe oczy zwierząt szybko i uważnie oglądały okolicę, krótkie uszy łowiły każdy szmer, najlżejszy plusk wody. Po chwili, spostrzegłszy łodzie, znikały w nurtach rzeki, wynurzając się coraz dalej i dalej i szybko płynąc z prądem. Jednak wkrótce zjawiły się głowy hipopotamów już za nami. Widocznie przepłynęły pod nami i powracały na bardziej głębokie miejsca, rzadkie o tej porze roku, gdy Niger wyłania coraz więcej mielizn i skał.
Spotykaliśmy tu krokodyle. Te gady przedpotopowe nie wahają się napadać na ludzi, a podczas naszej podróży w jednem miejscu porwały nawet konia, schwyciwszy go podczas wodopoju za pysk. Przy miejscach, uczęszczanych przez przychodzące do wody zwierzęta, krokodyle czekają na zdobycz, leżąc tuż przy brzegu, niby zatopione pnie drzew lub szaro-zielone, omszałe głazy.
Rybacy Malinké noszą na piersi talizmany, chroniące od straszliwych paszcz krokodyli, znają zaklęcie, złożone z sakramentalnych słów, mówiących o pokrewieństwie dalekich pradziadów z potworami rodzimej rzeki.
Przyglądając się niedostępnej dżungli, docierającej do urwistych brzegów Nigru, skałom, przegradzającym jego wartki prąd, chybkim, wywrotnym pirogom rybackim i straszliwym zębatym paszczom krokodyli, wygrzewających się na kamieniach lub ostrożnie sunących powierzchnią wody, z której wynurzają się zaledwie małe, złe oczy i rozdęte nozdrza, — ujrzałem we mgle wieków przodków Malinké, uzbrojonych w harpuny o ostrzach z kości i kamienia.
Strona:F. A. Ossendowski - Niewolnicy słońca 01.djvu/244
Ta strona została przepisana.