Strona:F. A. Ossendowski - Niewolnicy słońca 01.djvu/248

Ta strona została przepisana.

Innych wrażeń doznałem podczas nocy ciemnych, otchłannych, groźnych i zaczajonych, gdy tylko gwiazdy spoglądały obojętnym, odwiecznym wzrokiem na miotającą się, cierpiącą i konającą ziemię.
Pędząca ku dalekiemu oceanowi rzeka staje się czarniejsza od otaczającego mroku. Chwilami tylko migną tu i owdzie i utoną bez śladu odbicia gwiazd lub przemknie po płaskich grzbietach najbliższych fal błysk zapalanego papierosa. Z ciemnej nocy występują niejasne, miękkie kształty drzew, zarośli trzcin i krzaków; znienacka, tuż przed dziobem łodzi wyłaniają się ostre rafy i zatopione łachy piaszczyste. Z nich wpadają do wody z sykiem i pluskiem potężnym długie cielska gadów i zrywają się z krzykiem i piskiem czeredy ptactwa, długo jeszcze miotającego się w mroku i płoszącego ciszę jękiem trwogi.
W takie noce zapalałem lampę acetylenową z reflektorem i rzucałem jasny snop promieni na wodę i uciekające brzegi.
W mętnych nurtach widziałem czarne i srebrzyste ciała ryb, wypływających ku światłu. Mogłem rozróżnić powolne ruchy płetw i zdumione, okrągłe oczy.
Tuż przy wodzie, z piasku lub z trawy, rosnącej na wilgotnej ziemi, błyskały od czasu do czasu oczarowane i ubezwładnione rażącem światłem krwawo-ogniste ślepia krokodyla, zielone, zwodnicze oczy drobnych drapieżników, płonące źrenice szczurów wodnych i ptaków.

Promienie lampy ślizgały się dalej i wyżej, przebijały gąszcz drzew i krzaków i odkrywały coraz to nowe istoty. Na zwisających nad rzeką gałęziach siedziały uśpione kaczki,[1] zimorodki i kormorany; wyżej — na wierzchołkach nadbrzeżnych drzew — biało-śnieżne

  1. Na Nigrze widzieliśmy kaczki i gęsi, nawet w dzień siedzące na drzewach. Objaśnić to można wyłącznie tem, że ptaki te obawiają się (szczególnie w nocy) napadu krokodyli i wodnych węży.