w rękach. Zdawało się, że to śpiżowy gladjator — „retiarius“, wyprężywszy mięśnie na piersiach i barkach, ożył przed nami. Stał nieruchomy, wpatrzony w rzekę, aż nagle rozprężył się i szerokim ruchem rzucił sieć. Obwieszona ciężarkami sieć rozpostarła się w formie koła, przypominając ruchem jastrzębia, porywającego zdobycz. Sieć tę istotnie nazywają „jastrzębiem”.
Nieraz przybijaliśmy do brzegu, aby się zaopatrzyć w żywność dla siebie i majtków, i zwiedzaliśmy wioski tubylcze.
Nieraz spotykaliśmy chorych na wole oraz na miejscową straszliwą chorobę — „gundu“. Jest to rozrastanie się kości czoła i nosa w takim rozmiarze, że twarz się zupełnie deformuje, a oczy znikają pod wyrastającemi narościami. Lekarze francuscy badają obecnie tę chorobę, lecz murzyni starannie ukrywają ją, ponieważ uważają dotkniętych nią rodaków za talizmany, broniące całej okolicy przed nieszczęściem. Taki przesąd związany jest z wyglądem zewnętrznym chorego, przypominającym głowę hipopotama, zwierzę-totem, posiadające w swojem imieniu „mali“ mistyczną sylabę „ma“.
Dotknięci chorobą „gundu“ tubylcy-talizmany mają bardzo ważne zadanie. Bronią oni bowiem swoich rodaków przed fatalnemi, magicznemi wpływami „terediugu“. Tem imieniem nazywają mężczyzn o spadających na czoło włosach i o kosmyku rzadkiej brody pod dolną wargą, lub kobiety, posiadające włosy na czole. Mężczyźni-terediugu niszczą mimowoli swoją złą, magiczną siłą urodzaje i dobytek murzynów, kobiety zaś są skazane przez duchy na utracenie wszystkich najbliższych sobie osób i na samotny zgon bez przytułku i opieki, swoją zaś obecnością powodują klęski rodzinne.
Przeciwko „terediugu“ najskuteczniejszym talizmanem ma być człowiek chory na „gundu“.
Podobny przesąd istniał, jak wiadomo, jeszcze niedawno w Azji w stosunku do chorych na trąd. Mieli
Strona:F. A. Ossendowski - Niewolnicy słońca 01.djvu/261
Ta strona została przepisana.