przez fale skałami, wysuniętemi daleko w morze. Podczas burzy rzuca tu ocean zastępy bałwanów na tamujący jego ruchy ląd, więc żeglarze prowadzą swoje okręty zdaleka od brzegu, obawiając się tych niebezpiecznych, rafami zapełnionych miejsc.
Wiedzieliśmy, że zbliżamy się do Zielonego Przylądku. Świadczyły o tem liczne stada delfinów, lubiących tę część Atlantyku, ponieważ obfitowała w ryby, przez nikogo tu nie płoszone. Żadnej feluki maurytańskiej ze skośnemi żaglami, pozostałemi po dawnych wojowniczych korsarzach, żadnej pirogi murzyńskich rybaków nie spotkaliśmy tu.
Płyniemy przez tajemniczą część Atlantyku, bo ukrywa ona w swej ruchomej piersi drażniącą tajemnicę. Tam, w głębokości setek metrów leżą, być może, resztki niedawno legendarnej, a obecnie prawie realnej Atlantydy. Tam, być może, porośnięte wodorostami, kolonjami polipów, morskiemi liljami (Crinoidea) i anemonami, w migotliwych błyskach świecących się żyjątek, przetrwały setki tysięcy lat ruiny wspaniałych grodów Atlantów, czerwonoskórych magów, bogów i synów słońca.
Gdy w r. 1924-ym błąkałem się w górach Wielkiego Atlasu, który miał być jednym z półwyspów pochłoniętej przez ocean Atlantydy, myśl moja mimowoli biegła do starej dzielnicy Pekinu, do małego, schludnego domku filozofa i historyka chińskiego, czcigodnego Ko-Hu-Minga.[1] Zapytałem go niegdyś, jaki okres obejmuje historja Chin. Uczony odpowiedział z uśmiechem:
— Egipcjanie twierdzą, że zamieszkują dolinę Nilu 400 000 lat. Myślę, że Chińczycy są panami tej oto ziemi pomiędzy Hwang-Ho i Jan-Tze-Kiangiem nie krótszy okres czasu! Co zaś do naszej historji, to zaczynamy ją od epoki, gdy fale oceanu ostatecznie po-
- ↑ Autor słynnej, wydanej po angielsku książki, p. t.: „Dusza chińskiego narodu“.