Nie żałowaliśmy tego jednak, gdyż tuż za szpitalem ujrzeliśmy lagunę — obszerne, wysychające topieliska, obfitujące w wodne i niewodne ptactwo. Widzieliśmy tu białe czaple (Ardea Ibis), ibisy pospolite, kormorany, pelikana i różne drobne brodźce, a w otaczających krzakach i gajach — wrony o białej piersi, granatowo-zielone, o długich ogonach i białych oczach sroki, jakieś strojne, do naszych krasek podobne ptaki, posiadające wspaniałe, mieniące się na słońcu opierzenie zimorodka.
Allah Bismillah! Widzimy meczet, a w krzakach obok całe stada jaskrawych jaszczurek. Wszędzie tkwią kolumny z kranami wodociągów, ślady kanalizacji.
Zupełnie cywilizowane miasto, lecz tłum wyłącznie tubylczy. Zrzadka tylko przemknie samochód z pędzącym do portu Anglikiem.
Kolonję Gambję mogę porównać z pompą, która drogą wodną wysysa znaczną część produktów rolnych i innych towarów z Senegalu i Gwinei, bo murzyni już trochę się znają na kursach walut i białe papierowe funty lubią więcej od bronzowych franków. To zrozumienie różnicy wartości pieniądza stało się powodem sezonowej emigracji tubylców z francuskich kolonij do angielskich posiadłości w Afryce.
Kilka godzin spędziliśmy w Bathurście i przed wieczorem byliśmy już znowu na oceanie. Szerokie, płaskie fale zmuszają „Kilstroom“ do przewalania się z boku na bok, a ten nieustający, ciężki ruch wpływa zabójczo na niektórych pasażerów, bo znikają z pokładu do swoich kabin; przy obiedzie — pustka!
Przed zachodem słońca stałem na mostku kapitańskim i podziwiałem najcudowniejszą paletę natury. Wszystkie barwy, w najbardziej delikatnych odcieniach i tonach, powlekały pogodne niebo. Lecz, gdy zgasły ostatnie błyski słońca, z pod tych barwnych mgieł, wyłaniać się zaczęły obłoki i stłaczać się w chmury o skłębionych kształtach.
Strona:F. A. Ossendowski - Niewolnicy słońca 01.djvu/70
Ta strona została skorygowana.