Strona:F. A. Ossendowski - Niewolnicy słońca 01.djvu/76

Ta strona została skorygowana.

Do pokoju dostają się nieraz zastępy termitów i przez noc spożywają z apetytem spodnie i trzewiki, futerał, lornety, pudełko z papierosami, znaczki pocztowe i mydło.
W każdym niemal kącie znaleźć można mrowiska, a ich drobne, prawie przezroczyste mieszkanki pożerają wszystko, nawet pastę do zębów i maść do obuwia, a cóż dopiero — masło, kakao, cukier i dobre angielskie konfitury!
Noce spędzaliśmy pod siatkami, broniącemi nas przed moskitami i wszelkiemi owadami.
Pamiętam jakiś paradny obiad, gdzie powstał popłoch, gdyż trujący pająk spadł z sufitu na stół i, z błyskawiczną szybkością przebiegłszy białą płaszczyznę serwety, dał nura pod nią a, może być, komuś na kolana. Długo go poszukiwaliśmy, bo już sama nazwa tego pająka, solpuga[1], wzbudzała dla niego szacunek. Innym znowu razem gościnny gospodarz, schylając się nad wydekoltowanem ramieniem swej sąsiadki, szybko coś strzepnął palcami.
— Co takiego? — zapytała zdziwiona pani.
— Głupstwo! — odparł gospodarz. — Zrzuciłem z ramienia pani jadowitą jaszczurkę „tarantę“, bo, gdyby przebiegła po obnażonej skórze, zostawiłaby po sobie przykre poparzenie i zapalny stan...
Nieraz się zdarza, że z podwórza przedostanie się do mieszkania skorpion, należący do jednego z licznych tu gatunków, a do namiotu w dżungli wpełznie olbrzym, „król pająków“, Mygale, odważający się napadać na ptaki i nietoperze.
Codziennem zjawiskiem jest zjawienie się na ścianach domów odrażających ogoniastych telifonów (Telyphonus caudatus), podobnych z powierzchowności do skorpionów, lecz prawie nie trujących.

Pewnego dnia poznaliśmy na werandzie naszego hotelu dziwnego człowieka. Był to p. Ozanne. Zaczął

  1. Guleodes araneoides.