przed wyjazdem z Paryża spotkałem go w Ministerstwie Kolonij. Jednak generalny gubernator i sam p. Poiret powiadomili władze gwinejskie o przybyciu polskiej wyprawy, to też roztoczono nad nami jaknajtroskliwszą opiekę. Dzięki temu, mogłem przed dalszą podróżą przestudjować szereg dzieł, brakujących mi, i porobić obszerne notatki.
Z zarządzeń gubernatora Gwinei, a później z rozmów z nim zrozumiałem, że prowadzi on w swej kolonji politykę „walki o niepodległość murzynów“. Może to wydać się parodoksalnem, a jednak jest tak istotnie! Murzyn dotąd jest niewolnikiem słońca, więźniem natury. Walczyć z temi potęgami nie może, bo znajduje się dotąd na szczeblu rozwoju pierwotnego człowieka.
Dłuższy, niż zwykle, i silniejszy upalny okres, niezwykły wylew rzeki, przeciągająca się ulewa, nieurodzajność, a właściwie szybkie wyczerpanie roli — wszystko to jest katastrofą, dopustem Allaha lub duchów, widmem śmierci. Murzyn, widząc, że modły i ofiary nie pomagają, ze spokojem patrzy na śmierć dzieci i oczekuje dnia własnej zagłady.
Ekonomiczna polityka w kolonjach opiera się ogółem na zniewalaniu tubylców do większej i bardziej intenzywnej pracy lub do wprowadzania mechanicznych sił dla powiększenia wydajności ziemi.
Pan Poiret, dobrze znający swoją kolonję, przyszedł do innego wniosku.
Zmusić tubylców do większej ilości godzin pracy i do większego wysiłku?
— W ciągu pół godziny można ułożyć i wydać taki dekret, lecz tylko pogorszenie sprawy będzie rezultatem tego zarządzenia — twierdzi gubernator.
Murzyn wcale nie jest leniwy; pracując przy średniej temperaturze +37,59 może się zdobyć na najwyższy wysiłek, mądrze regulując swój dzień pomiędzy pracą a koniecznym wypoczynkiem.
Strona:F. A. Ossendowski - Niewolnicy słońca 01.djvu/79
Ta strona została skorygowana.