Strona:F. A. Ossendowski - Niewolnicy słońca 01.djvu/89

Ta strona została skorygowana.

nas, mówiąc, że murzyni od dziecka wszystko noszą na głowie i czują się z tem dobrze.
Istotnie — w Konakry widziałem, że murzyni i murzynki noszą na głowach najcięższe kosze z owocami, lecz jednocześnie w największy skwar można podziwiać czarną elegantkę, niosącą na głowie zwiniętą parasolkę, lub widzieć ogromnego draba z umieszczonem kędzierzawej głowie... pudełeczkiem zapałek, albo papierowem zawiniątkiem, z którego wycieka smar do kół.
Jednak przykre uczucie trwa długo, gdy się wie, że te potężne karki pocą się i prężą dlatego, że, niby filary, podtrzymują hamak z pasażerem.
Murzyni podobno nie uskarżają się na ten środek lokomocji, bo przed przyjściem białych ludzi w ten sam sposób nosili swoich królów, książąt, czarowników i panów. Jednak władze francuskie wszelkiemi sposobami usiłują wykorzenić ten sposób transportowana ludzi i pakunków. W tym celu przeprowadzają coraz nowe drogi kołowe, puszczają niemi ciężarowe i osobowe samochody i przeciągają coraz dalej macki swoich linij kolejowych.
Było to pierwsze zetknięcie się z tragarzami murzyńskimi i, jak już zaznaczyłem, czułem się bardzo przygnębionym.
— Niech się pan nie krępuje! — zawołał p. Pourroy, gdy mu powiedziałem o swem zakłopotaniu. — Tubylcy są do tego przyzwyczajeni i, co najważniejsze, przystosowani. Niech się pan przyjrzy ich sztywnej, wyprostowanej postawie! W tych warunkach punkt oparcia na czaszce, oś szyji i cały kręgosłup znajdują się na jednej prostej linji.
— Bardzo pięknie — pomyślałem — jednak ja ważę sporo, a p. Pourroy jeszcze więcej...
Dla uspokojenia swego sumienia opowiedziałem o zajściu, jakie miałem przed laty w Tokio z „rikszami“. Gdy wychodziłem z hotelu, zawsze napasto-