Strona:F. A. Ossendowski - Niewolnicy słońca 01.djvu/95

Ta strona została skorygowana.

opowiadania dotyczyły pająków Mygale, które naczelnik obserwował na olejnej palmie, obwieszonej gniazdami ptaków-żandarmów. Mygale zakradają się podobno do gniazd, zabijają pisklęta i zrzucają je na ziemię, gdzie później wypijają im krew.
Po obiedzie zaprowadzono nas do więzienia kobiet.
Kilka małych chatek tubylczych, a dookoła — płot z suchych gałęzi i kłujących krzaków. Przed chatami drewniany moździerz i nieodstępny tłok do rozbijania ziarn prosa na mąkę i na kaszę; kilka glinianych „kanari“ i „kalebasów“, czyli mis, zrobionych z dużych bań — zwykłe naczynie murzyńskie; na płocie suszą się płachty — jedyne szaty miejscowych kobiet; płonie małe ognisko i nad niem gotuje się w kociołku strawa. W żadnej zagrodzie wieśniaczej nic innego nigdy nie widzieliśmy.
Na okrzyk żołnierza wyszły z chat ich mieszkanki.
Było tu dwanaście kobiet, a jedna od drugiej straszniejsza i bardziej odrażająca. Wychudzone, cienkie nogi i ramiona, wyschłe piersi, pomarszczone twarze i połyskujące, przerażone oczy.
— To są kobiety-pantery, — objaśnia p. Pourroy, — ludożerki, które zjadły swoje własne dzieci. Dostały za tę zbrodnię po 15 lat więzienia.
— Co za przyczyna?! — zawołaliśmy.
— Głód doprowadził je do tego! — dość nieszczerym tonem oznajmia inspektor. — Epidemja głodu dopiero od niedawna nie nawiedza całej ludności, lecz tylko pewne szczepy. Murzyni są lekkomyślni i nieprzezorni, więc nie gromadzą zapasów żywności na cały rok. Wobec tego jeszcze niedawno cierpiało od głodu normalnie prawie siedemdziesiąt procent ludności. Teraz już się to nie zdarza, chyba w niektórych, oddalonych od naszych wpływów miejscowościach. W tych warunkach doprowadzone do rozpaczy matki zjadają swoje dzieci....
W głosie p. Pourroy brzmiała wciąż nieszczerość i ta stanowczość w sposobie wypowiadania zdań, która