Strona:F. A. Ossendowski - Niewolnicy słońca 02.djvu/10

Ta strona została przepisana.

Gubernator Terrasson de Fouègres rozumie także, że dla wejścia do wielkiej rodziny ludzkiej tubylcy powinni przejść szkołę i nauczyć się nowych sposobów rolnictwa i rzemiosł, lecz jednocześnie pamięta o pewnym fakcie. Był to frazes, wypowiedziany przez jednego z angielskich ministrów w dobie zdobywania przez Francję Sudanu.
— Pozwólcie galijskiemu kogutowi grzebać się w piaskach Sudanu! — rzekł pogardliwie minister w parlamencie, zaniepokojonym o los angielskich kolonij afrykańskich.
Francuzi wiedzą, że na glebie Sudanu, uciskanego przez Saharę, nie można nawet marzyć ani o rolnictwie, ani o rozwoju przemysłu bez zaciętej, ciężkiej walki. Próżny więc i bezowocny będzie wysiłek, skierowany wyłącznie ku nauczaniu tubylców. To nie dałoby im w sudańskich warunkach nic oprócz zawodu i jeszcze większego wysiłku, tak nużącego w klimacie ich ojczyzny.
Generalny gubernator Zachodniej Afryki, Carde, z pewnością, długo się wahał, nim powziął heroiczne postanowienie, wyrażone w tak zw. „programie Carda“. Jest to olbrzymi, niemal gigantyczny plan przemiany piaszczystych, jałowych obszarów środkowego Sudanu w miejscowość, zdatną dla najbardziej współczesnego rolnictwa i dla zaopatrywania Francji w bawełnę, coby uniezależniło przemysł ojczysty od rynków angielskich i amerykańskich.
W pp. Terrasson de Fougères, w inż. E. Bélime i amerykaninie d-rze Forbes znalazł generalny gubernator energicznych i oddanych wykonawców olbrzymiego planu.
Ci ludzie wiedzą, że warunkiem dobrobytu w klimacie podzwrotnikowym jest woda; pamiętają przykład Indyj angielskich, gdzie pomiędzy r. 1832 a r. 1848 ogromne połacie kraju nawiedziła posucha, a gdzie ludność miejscowa, wymierając z głodu, zmniejszyła się o 37 %. Jednak energiczny rząd angielski dał hindusom wodę,