Strona:F. A. Ossendowski - Niewolnicy słońca 02.djvu/103

Ta strona została przepisana.

lestwa nigdy nie odważały się występować przeciwko niemu zbrojnie. Z rozwojem rolnictwa wzrastały i wzmacniały się pokojowe nastroje ludności.
Tem należy objaśnić fakt, że, gdy pierwsza kolumna wojsk francuskich pod dowództwem porucznika Voulet przekroczyła granice królestwa Mossi, rząd i ludność zachowały zupełny spokój. Francuskie władze wojskowe wyciągnęły z tego faktu całkiem błędny wniosek, że państwo Mossi jest już w upadku. Gdy jednak wojskowi administratorzy uczynili cały szereg błędnych posunięć politycznych, nie licząc się z prawem i tradycją tubylców, natychmiast powstały tak poważne powikłania, że wpływy Francuzów w kraju zachwiały się i były zagrożone. Tylko dzięki staraniom dyplomacji udało im się przeciągnąć na swoją stronę książąt tubylczych i z ich pomocą uspokoić wojownicze nastroje ludu Mossi.
Głową całego państwa jest król Moro-Naba, posiadający stolicę swoją w Uagadugu.
O pochodzeniu dynastji królewskiej dowiedziałem się na przyjęciu, które urządził dla nas Moro-Naba, ponieważ nadworny griot-śpiewak, bijąc w bębenek, odśpiewał kilka zwrotek pieśni, przetłomaczonej mi natychmiast.
Griot śpiewał:

— Chwała, chwała naszemu Moro-Nabie! Chwała potomkowi wielkiego Riare, który przed tysiącem lat nosił na głowie twardy hełm z białego kalebasa, ścigając stada słoni! Chwała pięknej Poko, pramatce władcy naszego kraju! Chwała jej, która porzuciła warowny pałac swego ojca, króla walecznych Dagombasów[1] i, nie znając trwogi, udała się do krainy Tenkodogo, gdzie dżunglę przecinały ścieżki, wydeptane przez słonie, lwy i lamparty! Tu spotkała łowca Riare i pojęła go za męża. Chwała ich synowi Uidraogo, pogromcy lwów i krwiożerczych panter, chwała mu, posiadającemu

  1. Szczep, znajdujący się na terytorjum Złotego Wybrzeża.