Strona:F. A. Ossendowski - Niewolnicy słońca 02.djvu/106

Ta strona została przepisana.

dujące, głosy zaś doradcze należą do ministra mogił królewskich, naczelnika eunuchów, głównego intendenta pałacowego, ministra bram pałacowych, naczelnika wróżbitów, czarowników i fabrykantów fetyszów oraz starosty najdawniejszych autochtonów, Minissisów.
Rada roztrząsa zalety i zasługi kandydatów na tron, a gdy wybór padnie, dygnitarze, także potajemnie, powracają do pałacu.
Najwyższa rada posyła gońca po obranego kandydata i ten, zachowując tajemnicę i przyjmując środki ostrożności, aby go nie zabito lub nie otruto w drodze, staje w nocy przed dygnitarzami, którzy odbierają od niego oznaki pretendenta i wręczają mu parę białych trzewików, biały kołpak i poduszkę.
Po tej wstępnej ceremonji, Uidi-Naba w towarzystwie naczelnika griotów wchodzi do sali, gdzie są już zgromadzeni wszyscy dygnitarze, wodzowie i książęta, ogłasza imię nowego króla, poczem wprowadza go, mówiąc:
— Oto jest ten, który będzie panem naszego życia i śmierci!
Natychmiast zaczyna grać muzyka, grioci śpiewają, tancerki i tancerze urządzają wielki tam-tam.
Ministrowie i książęta ściskają rękę nowego Moro-Naby i składają mu życzenia szczęśliwego panowania.
Jest to ostatni uścisk dłoni w życiu króla. Od tej chwili — on, władca i półbóg, posiadający cudowne fetysze całej dynastji, będzie odbierał pokłony do ziemi i inne oznaki czci.
Poraź ostatni słyszy król tej nocy swoje prawdziwe, nadane mu przez rodziców i kapłana Ziemi imię. Traci je nazawsze, a z nim razem tracą je wszyscy jego imiennicy, przybierający od tej chwili tytuł „nabiure“, co znaczy „noszący imię króla“.
Nazajutrz rano nowy Moro-Naba daje zebranemu tłumowi do wyboru trzy imiona; jedno z nich staje się imieniem króla.