— Było to tak! — odrzekł. — Jeden z dawnych Moro-Nabów miał żonę, która ciągle płakała i prosiła małżonka, aby pozwolił jej odwiedzić rodziców, mieszkających w dalekiej osadzie La. Król nie zgadzał się jednak; może kochał ją, a może nie bardzo wierzył w jej cnotliwość. Skończyło się tem, że żona uciekła z pałacu, przekradła się przez całe Uagadugu, stale otoczone kordonem piechurów królewskich, i znikła w brussie. Moro-Naba postanowił osobiście gonić uciekinierkę: kazał podać sobie koma i już wyruszał w pościg, gdy przy bramie drogę mu zastąpił tłum dygnitarzy. Minister wojny w imieniu całego ludu i wojska błagał króla, aby zaniechał swego zamiaru, gdyż po opuszczeniu przez władcę stolicy natychmiast wybuchnie anarchja. Moro-Naba ustąpił i tem przywiązał do siebie serca ludu, gdyż dowiódł, że gotów jest dla jego dobra poświęcić własne szczęście i spokój. Żona, dowiedziawszy się o szlachetności małżonka, powróciła dobrowolnie i wkrótce zrodziła mu dwóch synów. Na pamiątkę tego historycznego faktu Moro-Nabu codzień po przebudzeniu się, wczesnem śniadaniu i zakończeniu swojej toalety, o godzinie 7-ej rano wychodzi w szatach królewskich na salę, gdzie go witają żony i najbliższa świta, poczem udaje się na werandę. Sługi podprowadzają tu wierzchowca i król dotyka nogą strzemienia. Po chwili jednak siada na specjalnem miejscu przy drzwiach i przyjmuje „pussi“ od ministrów, dygnitarzy i przejezdnych książąt. Trwa to przyjęcie krótko, bo Moro-Naba powraca do swoich apartamentów, przebiera się i wtedy dopiero rozpoczyna rządzić swymi poddanymi: wydaje rozkazy, dotyczące spraw pałacowych i osobistych, wysłuchuje raportów, daje posłuchanie interesentom i gościom, sprawuje sądy. Około 11-ej król spożywa śniadanie, przyrządzone dla niego przez żony i soroné, wypoczywa do 2-ej, a później znowu przyjmuje ministrów i interesentów. O zachodzie słońca zjawiają się Balum-Naba i Zusoba-Naba[1] i składają w ofierze wodę przy
- ↑ Naczelny eunuch.