Strona:F. A. Ossendowski - Niewolnicy słońca 02.djvu/116

Ta strona została przepisana.

drzwiach pałacowych, gdzie są ukryte dynastyczne gri-gri. Jest to chwila bardzo uroczysta. Nikt w najdalszym nawet zakątku pałacu nie ośmiela się poruszyć lub rozmawiać. Nikt też niema prawa przejść w pobliżu dostojników, stojących w obliczu tajemniczych, potężnych „gri-gri“. Gdy czynności ofiarne się skończą, słudzy zapalają lampy, Moro-Naba spożywa wieczerzę i udaje się na spoczynek.
— Więc ten więzień etykiety nigdy nie opuszcza pałacu?! — wykrzyknąłem, prawdziwe ubolewając nad losem Moro-Naba.
— W każdym razie bardzo, bardzo rzadko! — brzmiała odpowiedź Heslinga. — W piątki składa król wizyty albo mnie, albo komendantowi; dwa czy trzy razy do roku jest obecny przy składaniu ofiar w świętych gajach w pobliżu Uagadugu — to wszystko! W tym tylko roku Moro-Naba wyjeżdżał dalej, na powitanie generalnego gubernatora, ku wielkiemu przerażeniu dygnitarzy i ludu. Lecz, jak się przekonali, — nic się nie stało w kraju Mossi... może więc Moro-Naba po tej próbie trochę się wyłamie z odwiecznej, istotnie nieznośnej etykiety...
— Biedny, biedny Moro-Naba! — myślałem. — Dolo i uwięzienie przez tradycje pałacowe — jak tu nie tyć?! Dziwne, że historja nic nie mówi o oszalałych z nudów władcach Mossi! Jedyną jego rozrywką, pełną wzruszeń, jest chyba doroczny ceremonjał sprawdzania wierności bardzo licznych żon władcy. Odbywa się to przy pomocy Pui-Naba w ten sam sposób, jak i w wypadku próby niewinności soroné. Jednak rezultaty bywały w razie winy kobiety daleko groźniejsze, gdyż prawo znało tylko karę śmierci dla niewiernej i zdradliwej małżonki królewskiej.
Urok absolutnej świeckiej i religijnej, magicznej władzy opromienia osobę Moro-Naby, podtrzymując trwałość i potęgę państwa. Jest on uosobieniem nieśmiertelności dynastji Ubri i nieprzerywanego żadnem zjawiskiem wewnętrznem lub zewnętrznem istnienia