Strona:F. A. Ossendowski - Niewolnicy słońca 02.djvu/126

Ta strona została przepisana.

Kurity i zamyślił się głęboko. Długa włóczęga zrzuciła z niego jarzmo zależności od starych tradycyj, więc długo ważył w swojej myśli odpowiedź, rozumiejąc, że może nią rozstrzygnąć los tego zbuntowanego i miotającego się serca. Nareszcie odezwał się:
— Gdybym wiedział, że umiłowana przez ciebie dziewczyna godna jest ciebie — rzekłbym bez namysłu: Skrusz silną ręką więzy obyczajów waszych, porzuć dom ojca i idź w świat z miłą towarzyszką życia! Lecz nie znam jej, więc nie mam rady dla ciebie, Tiugu-Kurita, nie mam...
— Enamdoro jest czysta, jak enamdoro — jak niebo! — zawołał namiętnym głosem młody murzyn. — Przysiągłbym na cienie przodków! Czuję to...
— Miłość wyżera człowiekowi oczy, jak rażące słońce, lub jak gryzący dym! — szepnął biały. — Pamiętaj, przyjacielu, co mówi przysłowie Bambara: Du gu kolo gnuman be te seneke joro e de[1]... Nie znam Enamdoro, więc nie wiem, co mam ci radzić...
Zapadło milczenie.
Myśliwy zaczął nabijać fajkę i myślał o tem, że więcej zajęło go spotkanie z Tiugu-Kuritą, niż pościg i strzał do bawołu. Miał współczucie dla tego dziwnego młodzieńca, przeznaczonego do przyjęcia ducha dawno zmarłego króla Mossi, a razem z tą godnością — ciężkich kajdan obyczaju.
Nagle murzyn podniósł się i rzekł stanowczym głosem:
— Pokażę ci Enamdoro!... Przyjdź dziś wieczorem do Belusy... Nie! przyślę po ciebie niewolnika z koniem... Dziś Enamdoro tańczy na ślubie Dusungi... Wprowadzę cię, jako mego przyjaciela... Przyjdziesz?
Myśliwy wciąż milczał.
— Nie chcesz? — pytał Tiugu.

— Nie wiem jeszcze... — odparł europejczyk. — Boję się, żeby nie było tak, jak głosi wasze przysłowie:

  1. Nie wszystkie piękne miejscowości są dobre na rolę.