Miał to być moment, gdy słońce chyli się coraz bardziej ku mdlejącej z miłości ziemi, gdy muska ją swem srebrnem ciałem i znika — pozostawiając na niebie świetlane wspomnienia... Ziemia leży bezwładna, upojona, czująca swoją płodność
Enamdoro tańcem, wirem powolnych, ociągających się kroków, uśmiechem, wyrazem pięknych oczu, zmienną falą namiętnie wstydliwych i nieprzytomnie nieskromnych ruchów wyraziła wieczną erotykę natury.
Tancerka upadła na ziemię przy ognisku, drżąc na całem ciele, naga, już nie tająca piękności i czaru młodego, roznamiętnionego ciała, giętkiemi, jak zielone liany, ramionami przyciskała niewidzialnego kochanka do żądnego pieszczot łona. — Płomień ogniska natychmiast jął wyrzucać ku niej długie, chybkie smugi, usiłując dosięgnąć tego nieprzytomnego ciała, przyciągnąć do siebie i wchłonąć jego żar do swej dyszącej ogniem piersi...
Umilkły bębenki i balafony. Enamdoro a z nią inne tancerki podniosły się i zaczęły się owijać w zrzucone w tańcu płachty i szale.
Biały człowiek śledził bacznie każdy ruch tancerki i spostrzegł, że, podnosząc się, stanęła naga, jak nieznany, grzeszny fetysz z bronzu, skąpana w szkarłatnym blasku ogniska, a jarzące się, jeszcze nieprzytomne oczy utkwiła w młodzieńca, który rozpoczął taniec. Siedział on z towarzyszami, pijąc bangi i głośno się śmiejąc.
— Chodź do nas, dziewczyno! — zawołał. — Tańczyłaś dziś, jak kinkirga,[1] burzący krew i mącący rozum! Chodź tu, napij się z nami!
Zbliżyła się, owijając biodra barwną tkaniną. Młodzieniec podniósł się i przycisnął ją do siebie. Tancerka wydała namiętny okrzyk, jakim woła orła stęskniona orlica, i całem ciałem przytuliła się do mężczyzny, wpijając się w niego, jak liana w wysmukłą kolumnę palmy.
- ↑ Zły duch.