Strona:F. A. Ossendowski - Niewolnicy słońca 02.djvu/141

Ta strona została przepisana.

ogniska i wierności małżeńskiej, nad któremi mam sobie powierzoną piecze, zostało złamane. Doniosłem memu panu, że widziałem La i białego niewolnika siedzących na jednym kobiercu. On trzymał ją za rękę i, pokazując krzyż, dłonią swoją dotykał jej czoła, piersi i ramion. Wiesz, co powiedział mi nato Kohanu Ubri, dumny „nakomga“?
Kobra podniósł głowę i słuchał.
— Śmiejąc się, powiedział mi tak: „Głupi, stary Zusoba-Naba! Wybaczam tę zbrodnię małżonce mojej i memu niewolnikowi. Możesz spać spokojnie, biedny Zusoba“! Zgodnie z obyczajem, mogę, a nawet muszę teraz donieść o tem memu zwierzchnikowi, dostojnemu Zusoba-Nabie, pilnującemu żon samego Moro-Naby. Rozumiesz?! Czy dostanę teraz wioskę? Będę w niej wójtem wtedy, gdy moi wysoko urodzeni, szlachetni właściciele będą spali twardym, twardym snem...
— Wioska należy do ciebie, Zusoba! — radosnym głosem zawołał Kobra. — Działaj, nie zwlekając! Donoś mi o wszystkiem, przysyłaj zaufanych gońców! Gdy się stanie, co ma się stać, sam odwiozę cię do Kiuli i ogłoszę jej właścicielem i wójtem. Spiesz się!
Gdy umilkł brzęk ostróg odchodzącego eunucha, książę chodził po pokoju, zacierając ręce i szepcąc:
— Dosięgłem was! O, święte „gri-gri“! Uczyńcie, aby godzina zemsty przyszła jaknajrychlej!
W kilka dni później cała ludność pomiędzy Uagadugu a Fadu-Ngurma i Dori była poruszona i wzburzona niezwykłemi wypadkami.
Do księcia Kobry przybył goniec od Zusoby z wieścią, że Moro-Naba dał posłuch jego skardze na Kohanu-Ubri. W nocy przybyli królewscy jeźdźcy, zaaresztowali księcia i jego żonę, a, ponieważ prawo zakazywało związywać lub zakuwać w kajdany „nakomse“, radzili im zaniechać oporu i dobrowolnie udać się przed oblicze surowego Bokari. Jeźdźcy przywieźli ze sobą łańcuch, aby na nim wlec oskarżonego białego niewolnika, lecz ten zdołał się ukryć.