Strona:F. A. Ossendowski - Niewolnicy słońca 02.djvu/151

Ta strona została przepisana.

a szła krótkim galopem. Jeźdźcy co chwila zdzierali rwące się, unośne ogiery, wściekle trzęsące łbami i miotające pianę z żujących wędzidła warg.
Były to nieduże konie rasy Yagha, o małych, niezwykle twardych kopytach, niezastąpionych na kamienistym gruncie.
Książę Busuma-Naba zeskoczył z konia i oddał wodze i miecz pachołkowi, trzymającemu strzemię.
Złożyliśmy podziękowanie księciu i starszyznie, pożegnaliśmy urzędników i wkrótce pędziliśmy samochodem do Uagadugu.
W stolicy gubernatora Francji i króla Mossi spędziłem zaledwie jeden dzień i znowu pojechałem z p. Heslingiem do Sarji, gdzie władze francuskie założyły rolniczą stację doświadczalną. Cel jej — zbadanie warunków najwydatniejszej kultury bawełny na suchych polach oraz nauczanie tubylców nowych sposobów rolnictwa, używania wołów do pługów amerykańskich, stosowania współczesnych narzędzi rolniczych i gospodarki racjonalnej.
Do Saria przybywają młodzi „nakomse“ i synowie bardziej zamożnych wieśniaków, których wraz z roboczem bydłem posyłają tu na naukę książęta Mossi. Po przejściu praktycznej szkoły powraca młodzież do domów, a prowincja otrzymuje w ten sposób dostatecznie przygotowanych instruktorów, nauczone do chodzenia w uprzęży woły oraz pługi, ofiarowywane w postaci premjum przez administrację.
Tu znowu ujrzałem rozmach wysiłku, godny wielkiego uznania.
Przed dwoma laty panoszyła się na miejscu tej fermy-szkoły dziewicza dżungla. Teraz posiada Saria 40 hektarów wspaniałej roli, gdzie zamiast 80 kg bawełny zbiera się już z hektara 700 kg, a, ulepszając drogą selekcji nasiona tubylczej bawełny, ma wydatność dojść do 1000—1200 kg. Oprócz bawełny produkuje ferma proso, arachidy, tytoń, kukurydzę, a w błotnistej kotlinie i na jej brzegach widziałem pola ryżowe, ogród wa-