Strona:F. A. Ossendowski - Niewolnicy słońca 02.djvu/154

Ta strona została przepisana.

Według modły europejskiej można było, siedząc przy swoich schroniskach, polować przez cały dzień, gdyż co chwila przelatywały nad obozem turkawki, zielone, dzikie gołębie, a tuż w krzakach psy raz po raz płoszyły kuropatwy, perliczki i skalne kurki.
W tym obozie przemieszkaliśmy kilka dni, spędziwszy bardzo wiele miłych chwil, gdy po męczącej włóczędze przez dżunglę, przed zachodem słońca zbieraliśmy się w dużej szopie i zasiadaliśmy do stołu, obficie przez komendanta Michela zaopatrywanego nie tylko w różne wytworne dania i doskonałe — wino, lecz nawet w lód, dostarczany codziennie samochodami z Uagadugu.
Tu, w dżungli, nieraz dzwoniły szklanki i grzmiały okrzyki na cześć naszej ojczyzny.
Polowania murzyńskie odbywają się według zasad, stosowanych przez wszystkie szczepy afrykańskie.
Oddziały pospolitych łuczników dostają z wieczora rozkazy i wyruszają na noc, otaczając znaczną przestrzeń brussy. O świcie wszystkie oddziały zaczynają się posuwać ku środkowi, tworząc w miarę zbliżania się nieprzerwany łańcuch. Tropiciele Mossi umieją tak się czaić, poruszać się bez najmniejszego szelestu, że nieraz bywałem tuż obok czarnych łuczników nie mogąc żadnego z nich wypatrzeć na szaro-żółtem tle suchej trawy i opalonych krzaków.
Na tych polowaniach można widzieć czasami niezwykłe sceny.
Koło strzelców już otoczyło dżunglę. Starszyzna, uzbrojona w strzelby, zajęła wybrane dla niej stanowiska. Tropiciel, prowadzący naganiaczy, idących bez hałasu, wczołgał się, jak wąż, do środka kotła, wywęszył, wypatrzył wszystko, odczytał każdy ślad na suchej ziemi, zrozumiał znaczenie każdej odgryzionej gałęzi, zdartej kory, każdej skazy na kamieniu.
Ze szczytu pagórka cała otoczona zewsząd część dżungli — jak na dłoni.