Strona:F. A. Ossendowski - Niewolnicy słońca 02.djvu/163

Ta strona została przepisana.
ROZDZIAŁ XX.
WŚRÓD NIEUFNYCH.

Jeszcze zupełnie niedawno na południe od rzeki Buguri, pomiędzy prowincją Bobo-Diulasso i granicą Wybrzeża Kości Słoniowej i Wybrzeża Złotego czuł się biały podróżnik bardzo niedobrze. Brussa tej części Wysokiej Wolty należy do murzynów Lobi.
Wojowniczy szczep, surowy i oddawna nawykły do walk z nadchodzącemi od przeciwległego brzegu Wolty hordami najeźdźców, przetrwał różne czasy i dzieje i pozostał na swojej ziemi.
Lobi nie uprawiali roli, chyba zaledwie tyle, ile wystarczyć mogło dla każdej sukali[1], o czem wiedział ten, który był głową rodu. Pożywienie dla siebie zdobywali w dżungli: mężczyźni — łukiem i oszczepem, kobiety zaś — maczetą, rąbiąc gałęzie i drzewa, obarczone dzikiemi owocami.
Poco im było roli, gdy każdego dnia mogły przyjść luźne oddziały dążących na północ sąsiadów, zniszczyć pracę, zrabować urodzaj prosa i arachidów?
Lobi bronili tylko tych pól, które otaczały sukale, a bronić mogli, gdyż, co zagroda, to — twierdza.

Cztery niskie baszty, stojące na rogach kwadratu, połączone grubemi murami z ubitej ze słomą ziemi, wziętej z kopców termitów. Z baszt i murów wyzierają strzelnice, skąd wypuszczano w łupieżców zatrute strzały. Wewnątrz budowli mieści się całe gospodarstwo, rządzone przez starców, a doglądane przez kobiety.

  1. Zagroda.