Dziewięć już wieków upłynęło, gdy pierwsi przyszli tu z południa Gurunsi; po nich wtargnęli pobratymcy teraźniejszych Lobi, szczepy Dian i Gan, i wyparli Gurunsi w stronę Uagadugu na żer walecznych Mossi, bo zdarzyło się to przy końcu XIII wieku. Musiały dopiero upłynąć cztery stulecia, aż przywędrowali tu Lobi i osiedli tak mocno, że zdołali wytrzymać najazd Dagarisów, którzy, nie znalazłszy tu urodzajnej ziemi i dobrych pastwisk, pociągnęli dalej.
Lobi wiedzą, że przyszli z innego kraju, i przechowali pamięć o swych dawno umarłych pierwszych rodzicach. W smętne wieczory, gdy szaleje ulewa, gwarzą starcy, że od wschodu przyszły dwie kobiety i jeden młodzieniec, założyli stadło, zbudowali sukalę i stali się przodkami wszystkich Lobi.
Czy ta tak dziwna w swej postaci legenda nie mówi o boskiej trójcy, złożonej z dwóch kobiet: Uei-Nda i Uei-Nga oraz z męża Ammo?
Starcy, kapłani Ziemi, czarownicy, otoczeni młodzieżą, szepcą z przejęciem w dniach wypoczynku od zwykłej pracy na polach i w brussie, że gdzieś wysoko, bardzo wysoko, — wyżej od słońca żyje Uei-Nga, największe, najpotężniejsze z bóstw, którego imienia śmiertelnik wymówić nie może.
Ten Bóg, to Stwórca, bo stworzył cały świat i niezliczone hufce dobrych i złych demonów.
Bóg ten istnieje, lecz jest bardzo daleko, więc pośrednikami pomiędzy nim a światem widomym, boską trójcą i ludźmi są stworzone przez niego demony, żyjące na gwiazdach, w niebie i na ziemi. Bóg zostawił sobie władzę tylko nad niektóremi demonami i podług jego wyroku te duchy z biegiem czasu umierają.
Sunące po wyiskrzonem niebie ogoniaste komety, to upadek w otchłań nieznaną dotkniętego śmiercią demona.
Demony, żyjące śród ludzi, zbierają modły i prośby ludzi, zanoszą je przed oblicze bogów i z ich rozkazu pomagają śmiertelnikom lub chłoszczą ich biczem zemsty i kary.
Strona:F. A. Ossendowski - Niewolnicy słońca 02.djvu/165
Ta strona została przepisana.