Strona:F. A. Ossendowski - Niewolnicy słońca 02.djvu/166

Ta strona została przepisana.

Najstarsi, wiekowi Lobi wiedzą, że niegdyś kilka demonów chciało odebrać władzę bogom. Rozgniewane potęgi cisnęły ich na ziemię, pozbawiając siły. Nie mogą te duchy zwalczone oderwać się od piersi ziemi, bo ona trzyma je niewidzialnemi ramionami. Gdy duchy zapaliły zarzewie buntu i walki, wezwały ludzi, aby z niemi razem obalili trony bogów.
Przerażona straszliwemi zjawiskami walki bogów ludzkość pozostała bezczynna. Demony stały się djabłami, czyhającemi na niewolników bóstwa. Czają się one w wąwozach i szczelinach górskich, w lasach i w norach jeżozwierzy.
Tych czerwonych i czarnych demonów spotyka i widzi tylko czarownik i na ich wzór rzeźbi z drzewa lub lepi z gliny fetysze, broniące przed zemstą złych duchów. Sam tylko czarownik zna zaklęcia przeciwko tym złym siłom i nosi ze sobą talizman — kawałek skóry z figurą krzyża, znakiem słońca.
Dobre demony spełniają wolę czarownika, zjawiają się na jego wołanie, na jego prośbę ukazują się nawet niewtajemniczonym ludziom, nie czyniąc im żadnej krzywdy.
Jeżeli jednak zwykły człowiek niespodziewanie ujrzy demona na jawie — przerażona jego widokiem dusza natychmiast porzuca ciało, a śmierć przecina na zawsze łączące je więzy.
Demony mówią głosem ludzkim, lecz tylko czarownik może je słyszeć i rozumieć. Gdy jednak nie dogodzi im, rozgniewa lub nie użyje potrzebnych zaklęć duchy biją go, a ślady razów pozostają nieraz na zawsze.
Zły, mściwy czarownik, czyniący ludziom krzywdę, niosący choroby, nieurodzaj, niepłodność i śmierć, jest zawsze otoczony złemi duchami i nieraz mknie przez wsie, pola i brussę w postaci niosącej zniszczenie trąby powietrznej. Jej chybkie, miotające się kształty ulepiają złe duchy, podmuchem swoim podnosząc kurz, suche liście i trawę, poświstem i rykiem goniąc je wdał i wgórę.