Strona:F. A. Ossendowski - Niewolnicy słońca 02.djvu/170

Ta strona została przepisana.

Jednak młody Buhiari nie chciał siedzieć w domu. W trzy miesiące po ślubie znikł z wioski i — przepadł.
— Poco ja tyle ofiar złożyłem w dzień ślubu na ołtarzu! Poco tylu ludzi zaprosiłem na ucztę, trwającą aż siedem dni bez przerwy? — z żalem pytał samego siebie Rirankala. — Jedno tylko dobre, że Sulian była silną i chętną pracownicą, a gdy mąż odszedł, płakała trochę, lecz wkrótce zaczęła pracować w dwójnasób.
W rok później stary dowiedział się od żołnierza rodaka, że Buhiari przyszedł do wielkiego miasta nad morzem i — gdzieś popłynął okrętem, jako palacz. Po trzech latach powrócił... Pieniędzy nie miał, zato nosił pasiastą, marynarską koszulę, dziurawe spodnie, wykoszlawione żółte trzewiki, żelazny zegarek bez wskazówek i miękki kapelusz, z dużą, tłustą plamą dokoła.
Buhiari zaczął od tego, że poszedł do sąsiadów, upił się palmowem winem, zrobił burdę, a, powróciwszy do domu, bez żadnej przyczyny zaczął bić żonę. Stary i młodsi bracia z trudem ją obronili.
— Słuchaj, Buhiari! — rzekł do niego ojciec. — Złe duchy szaleństwa opętały cię. Weź jutro o wschodzie słońca dwa białe kurczaki, zanieś je do kapłana i poproś, aby złożył je od ciebie w ofierze fetyszom. Może odstąpi cię zły duch...
— Ofiary fetyszom! — zaśmiał się syn i nagle gwizdnął przeciągle. — Niema sensu w tych drewnianych lalkach! Widziałem w jednem mieście w muzeum całą szafę tych potworków. Biali przylepili im na czoła numery, a oni — nic! Głupie, babskie brednie te wasze fetysze!
Przeraził się stary, słysząc słowa Buhiari, i jął szeptać zaklęcia i spoglądać na fetysze domowe. Jednak ciekawość przemogła, więc zapytał:
— Może powiesz, że niema ani Ammo, ani Uidi-Nda?
— A pewno, że nie! — zawołał młody, patrząc na zegarek bez wskazówek. — Gdyby byli, zabiliby mnie natychmiast za moją śmiałość, a tymczasem nic!
Rirankala odszedł od syna.