Strona:F. A. Ossendowski - Niewolnicy słońca 02.djvu/174

Ta strona została przepisana.

Rozpoczęły się przygotowania do pogrzebu. Zwołano sąsiadki, aby obmyły i ubrały Sulian.
— Źle umarła... Fetysze są gniewne... — rzekła z przekonaniem stara kobieta, zbliżając się do trupa. — Nikt jej powiek nie zamknął... Nikt nie powyciągał stawów i palców, aby odrazu nie stwardniały... Położymy ją do grobu leżącą... Źle to, bo sprzeciwia się obyczajom naszym i gniew bogów sprowadza na dom...
Stary Rirankala ze smutkiem potrząsł głową i trwoga coraz bardziej ściskała mu serce.
Kobiety tymczasem z krzykiem i płaczem wyniosły ciało z domu i położyły je na macie w cieniu pomarańczowego drzewa. Inne przyniosły wodę ze studni, długie, białe pasma tkaniny, masło karite i czerwoną ziemię. Przybiegły trzy młode płaczki i jęły lamentować, zawodząc:
— Biały ptak odleciał? Nie! — to Sulian odeszła. Biały kwiat opadł z drzewa? Nie! — to zmarła Sulian. — Biały motyl ulatuje ku niebu? — Nie to dusza Sulian dąży do krainy przodków!... Ohe! Oke! Ohe — e — e!
Kobiety obmyły ciało zmarłej i zaczęły namaszczać je masłem, zmieszanem z czerwoną ziemią, od czego nabrało ono żywej, bronzowej barwy na pamiątkę dawnych czerwonoskórych możnych przodków.
Przy ponurych zawodzeniach płaczek, dwie staruchy spowiły Sulian od stóp do uszu w długie białe pasy bawełniane i, sprzątnąwszy wszystko, otoczyły ją kołem; każda po kolei pochylała się teraz nad twarzą zmarłej i długo mówiła coś do niej, powierzając jej swoje troski i tajemnice.
Tymczasem nadciągnęła muzyka, złożona z balafonu i bębna.
Kobiety zaczęły śpiewać.
— Piękna, młoda Sulian! Dusza twoja porzuca ciało... Nie rozpaczaj, Sulian! Pamiętaj, że ojciec twój, Rugi, odszedł do przodków, odeszła matka, Antim, i połączyła się z duszami dziadów i pradziadów... Te-