Kapłan przez kilka dni przelewał krew ofiarnych kurcząt na domowym ołtarzu, domownicy posypywali głowy popiołem, sąsiedzi jedli i pili w zagrodzie Rirankala, a później wszyscy zapomnieli o zmarłej; życie płynęło, jak dawniej, w pracy, trosce, lęku przed duchami, pod jarzmem i biczem nielitościwego słońca — boga i djabła zarazem.
Pewnego wieczoru do starego wieśniaka zbliżył się syn-wdowiec i rzekł:
— Ojcze! Ja się nie ożenię z Manigą...
— Jakto? — zdziwił się ojciec. — Tyle czasu i pracy straciłeś na wiano?...
— Ja się nie ożenię — powtórzył syn. — Sulian mówiła, że Maniga jest zaszarganym wiechciem... Mówiła prawdę... Pójdę szukać złota i białych, skrzących się w słońcu kamyków... Może mi się uda... Przecież innym się udawało?![1]
— Idź! — odparł Rirankala. — Chociaż tam najwięcej złych demonów...
— Nie boję się demonów! — przerwał Buhiari. — Ludzie są gorsi i bardziej szkodliwi!
Buhiari wziął maczetę, rydel, trochę żywności i — poszedł.
Stary czekał na niego długo, bo aż cały rok.
Syn jednak nie powracał.
W pobliżu miejsc, gdzie ziemia ukryła złoto, roi się od złych, krwawych i zwodniczych demonów. Jedne z nich rzucają urok na człowieka, a wtedy szał go ogarnia. Człowiek ginie, spadając na dno przepaścistych wąwozów, tonąc w nurtach rzek, dusząc się w wyrytych przez siebie norach pod zwałami kamieni
- ↑ W prowincji Gaua istotnie znaleziono złoto (20—50 gr. w tonnie), jako produkt rozpadu amfibolowych granitów, kwarcitów, gnejsów i diabazów, a Anglik J. Harley twierdzi, że masyw Diebugu i Galguli posiada mineralne pokłady, zawierające w sobie diamenty. Pokłady złotonośnych warstw geologicznych stanowią dalszy ciąg pokładów Złotego Wybrzeża.