bardzo daleko posunięte badania życia Lobi i innych tubylców, ich historji i przyrody kraju; zwołał dla mnie zebranie starców i kapłanów, z którymi rozmawiałem o ich bogach i fetyszach i o tem, co już zaczynało wygasać w pamięci Lobi, a więc o Bogu-Twórcy i o wielkich potęgach, rządzących światem; zaprowadził mnie na pogrzeb Sulian; poznał z żołnierzem Lobi, który przyniósł z Europy wspomnienia o dżungli białych ludzi; pokazał ruiny portugalskiej fortecy, chociaż myślę, że była to duża sukala jakiegoś tubylczego rodu królewskiego, gdyż w wykopaliskich nie znaleziono ani portugalskich, ani francuskich przedmiotów, zato dużo czerepów naczyń murzyńskich i mosiężnych wężów i ryb — totemów, przyniesionych z Wschodu, a używanych przez Kulango, pobratymców teraźniejszych Lobi. Zresztą nawet plan i architektura tej twierdzy niczem się nie różnią od sukali mieszkańców prowincji Gaua.
Od p. Haumant dowiedziałem się, że gleba prowincji nie jest urodzajna, chociaż cały szereg rzek przecina kraj zamieszkały przez 232 000 ludzi różnych szczepów.
Rolnictwo dotąd jeszcze rozwija się słabo. Tubylcy sieją ryż, proso, kukurydzę i bawełnę, zbierają w dżungli masło karite, stanowiące bogactwo ludności, hodują bydło[1]. Władze usiłują zwiększyć tereny rolne, podnieść urodzajność gleby, budować i zaopatrywać śpichrze tubylcze. Ludność naogół z coraz większem zaufaniem podlega zarządzeniom administracji francuskiej. Tylko północno-wschodnia część prowincji, gdzie przetrwały jeszcze do tego czasu anarchiczny ustrój i wendetta[2] nie jest jeszcze moralnie podbita przez białych ludzi.
Dowiedziałem się, że w górzystych rejonach średnia najniższa temperatura przypada na styczeń: +16,5° C, najwyższa na płaszczyźnie, w lutym: +33,7° C.