Przypomniałem sobie, że zupełnie takie kształty i rysunki, jakie widziałem na glinianych garnkach i misach Sussu, Malinké, Mossi i Senufo, znajdowałem na naczyniach z epoki neolitycznej[1], a jednocześnie na przedmiotach egipskich z czasów przeddynastycznych. Wzory dla mat, plecionych z włókna rafji i „dudumy“, odnaleźć można na wykopaliskowych rzeźbach i tkaninach egipskich lub pochodzących z Elamu[2], Palestyny i Armenji.
A te stożkowate baszty muszą być płomykami ognia; to barka słoneczna, spotykana u wszystkich ludów, niezależnie od tego, czy ojczyzną ich była północ, jak Skandynawja i azjatyckie wybrzeże Ochockiego morza czy południe, jak Nowa Gwinea lub Indje. Są to odgłosy kultu babilońskiego Bela z Nippuru, Marduka z Babilonu i innych bohaterów słonecznego mytu.
Słońce nie znajduje się jednak w gronie dobrych bogów murzyńskich — pocóż więc na jego cześć tubylcy stawiają od Sahary aż do wybrzeża Kości Słoniowej znaki jego potęgi?
Myślę, że są to resztki kultu niszczycielskiego słońca, pokrewnego Nergalowi z Olimpu babilońskiego. Jego towarzyszami byli i są: skwar, susza, najazdy, wojna, zaraza.
Nergal babiloński przeszedł do religji Fenicji pod nazwą Baal-Zebub. Został on filistyńskim bogiem palącego, niszczącego słońca, rodzącego szkodliwe owady.
Płomienne języki — symbol słońca palącego — przeszły do architektury, do rzeźb i rysunków przedhistorycznych i historycznych ludów.