Strona:F. A. Ossendowski - Niewolnicy słońca 02.djvu/223

Ta strona została przepisana.

— Ziemia się gniewa... rzuciła na pola szarańczę... nasłała na ludzi choroby... Ziemia, dawno nie pojona krwią synów, żąda ofiary... Przebłagać musimy gniewną...
Pochylają ku sobie głowy, zaglądają sobie w oczy badawczo, czasem padnie ostry szept i zginie w pomruku drzew...
Rozeszli się, rozprószyli w różne strony. W gaju pozostały tylko fetysze, czujne a nieruchome... Cykały nietoperze, grały cykady, zgrzytały zębami szczury.
... Widzę dżunglę, a przez nią sunie tłum młodzieńców. Idą skupieni i słuchają słów czarownika.
Mówi natchnionym głosem ten „człowiek, czyniący w cieniu“:
— Obejdziemy razem szmat naszej ziemi... ujrzymy piękną naturę — dzieło rąk starego Boga, co dawno odszedł nazawsze... Zrozumiecie cel istnienia każdego krzewu, siłę najmniejszej nieraz trawki, obyczaje zwierząt wolnych, mowę ptaków... Gdy powrócicie do wsi, stanie się podług obyczaju, i wejdziecie w poczet dojrzałych mężów szczepu[1]...
Długo jeszcze objaśnia i radzi czarownik; prawi o tem co to jest miłość i kobieta, życie i śmierć, jakie przykazania bogów kierują miłością i śmiercią, jakie prawa ludzkie ujęły z woli fetyszów w żelazne karby całe życie męża i uległość niewiasty...
A gdy noc zapadnie i znużeni drogą młodzieńcy usną twardym snem, czarownik budzi jednego, na którym ciągle spoczywa jego oko, i szepce mu o klęskach, trapiących szczep, łzy mu wyciska z oczu i rozpacz rzuca na oblicze...

— Słuchaj — szepce mu do ucha. — Poświęć się sam!... Oddaj krew w ofierze Ziemi, ratuj braci twoich!

  1. Młodzieńcy różnych murzyńskich szczepów odbywają po — lub przed obrzezaniem długą wycieczkę po kraju. Towarzyszący im czarownik utrwala ich w tradycjach, wierze, zabobonach i znachorstwie. Poucza, jak mają żyć, gdy staną się mężami, ojcami i starcami.