Strona:F. A. Ossendowski - Niewolnicy słońca 02.djvu/225

Ta strona została przepisana.

żałobne, zbiegną się mieszkańcy okolicznych wiosek i odbędzie się pogrzeb... uroczysty, pełen skupienia i tajemnicy.
Do świętego gaju przybędzie nowy fetysz... nowe imię wejdzie do pieśni griotów, do opowieści bardów, do gadek ludu...
Widziałem ten obraz w cieniach, kłębiących się w chaszczach gajów, w kurzawie, pędzącej za samochodem, w oczach starców Senufo, w znakach, wyciętych na miseczkach ofiarnych... Słyszałem mowę i modły druidów murzyńskich, płynące ku mnie od zatrwożonych koron drzew, od słabego szelestu trawy, okalającej kamień ofiarny, i od milczących fetyszów, gdzie się rodziły niepojęte szelesty, szmery i zgrzyty...
Teraz, gdy ostrze pługu odwala na dziewicznej glebie skibę po skibie obok świętych gajów, gdy z rykiem mkną samochody i gdy przed oczami białych przybyszów występuje już widmo drogi żelaznej, która ma przeciąć ten kraj; — w świątyniach Ziemi fetysze, być może, próżno wyglądają nowych ofiar, zdumione i gniewne.
Być może...
Lecz cienie i głucha gwara gajów opowiadają, że to było... było... było!...