Strona:F. A. Ossendowski - Niewolnicy słońca 02.djvu/230

Ta strona została przepisana.

Rozmowy z tubylcami, jak zwykle, nie dały żadnych wskazówek.
— Starzy ludzie tak czynili, tak też i my czynimy! — brzmiała wszędzie jednakowa odpowiedź.
Wtedy zacząłem oglądać różne wyroby Baulé i Agni — hełmy myśliwych, maski czarowników, klejnoty kobiet, rzeźbione z drzewa stołki i stoliki, ciężarki, używane przy ważeniu złotego piasku, łuki i kołczany. Główny motyw rysunków i rzeźb stanowiły: trójkątny płomień, jak na pałacu Gpona Kulibali w Korhogo, falista linja, figura, przypominająca egipską „łódź słoneczną“ i... swastyka!
Zdaje mi się, że jest to dość wymownym dowodem pochodzenia tych wszystkich oznak z kultu słonecznego.
Swastyka była emblematem słońca w starożytnych Indjach. Była ona znakiem słońca, jako ognia, i samego ognia, czyli symbolem boga Agni, tego posłańca innych bogów, opiekuna życia domowego, obrońcy przed demonami, wreszcie — przewodnika dusz ludzkich do krainy wiekuistego spoczynku.
Z Indji przeszła swastyka do Asyrji i Babilonu, a stamtąd dalej — na Zachód, aż spotykamy ją, faliste linje słoneczne i trójkątne płomienie, w Armenji i na rosyjskim Kaukazie. Z Atyllą i Tatarami, wojownikami Dżengis-Chana, powędrował ten znak jeszcze dalej na Zachód, do naszych Tatr, gdzie górale wycinają go na domach i ciupagach, i do doliny Dunaju.
Bóstwem murzynów Agni jest Gye, bóg o rogatej głowie byka. To już zupełnie tchnie Egiptem, gdzie Apis był poświęcony słońcu — Ra.
Jakiemi drogami doszedł tu mit słoneczny? Czy szedł samodzielnie od Wschodu, co ze względów topograficznych jest rzeczą zupełnie możliwą? Czy też przynieśli go tu wychodźcy z Azji i Egiptu, wędrujący od północy, podbijający pierwotnych mieszkańców i odpychający ich coraz dalej i dalej na południe do dziewiczych lasów wybrzeża Gwinejskiej zatoki? W ja-