Strona:F. A. Ossendowski - Niewolnicy słońca 02.djvu/237

Ta strona została przepisana.

— „Sama“[1] — to mądre zwierzę! — mówił murzyn. — Posiada on nawet swoje fetysze. Są niemi powyginane i poplątane korzenie drzew. „Sama“ wyrywają kłami drzewa z ziemi i później przychodzą do nich i długo stoją w milczeniu, bez ruchu, wpatrując się w swój fetysz. Przynoszą mu dary — czerwony pieprz, owoce latanij i duże, okrągłe kamienie. Gdy „sama“ poczuje zbliżającą się śmierć, wlecze się nieznanemi ścieżkami, nie zostawiając po sobie śladów, w ukryte od oczu ludzi i zwierząt miejsce, gdzie znajduje się szeroki otwór, prowadzący do obszernych podziemi. Tam jest cmentarz „sama“. Tam leżą skarby — góry drogocennych kłów. Śmiertelnie ranne i umierające ze starości „sama“ przenoszą na cmentarz towarzysze. Przy wejściu cmentarnem stoją na straży stare, nieśmiertelne „sama“...
Ta rozczulająca legenda zawiera tylko tę niewątpliwą prawdę, że istotnie nigdy nie znaleziono trupa słonia, zmarłego z powodu podeszłego wieku lub choroby.
Afrykański słoń jest zwierzęciem zupełnie dzikiem, prawe nigdy nie ulegającem woli człowieka. Ranny, lecz nie pozbawiony możliwości ruchu, szarżuje zuchwale i wściekle, rycząc straszliwie i biegnąc z podniesioną do góry trąbą i zadartym ogonem, zakończonym miotełką twardych, jak druty, włosów.
Dogoniwszy nieprzyjaciela, chwyta go trąbą i podrzuca wysoko w powietrze. Gdy człowiek spadnie — słoń zaczyna go tratować, a później przyciska kłami do ziemi.
Słoń jednak jest prawdziwym męczennikiem, gdyż go żywcem zjadają różne pasożyty, a szczególniej ogromne, szare kleszcze, doprowadzające go nieraz do szału.

W czasie, gdy polowaliśmy na sawannie zachodniego brzegu Bandamy, słonie tu jeszcze nie zawitały. Po-

  1. Słoń.