Strona:F. A. Ossendowski - Niewolnicy słońca 02.djvu/247

Ta strona została przepisana.

zarywają się w żywe mięso, jak krety. Drobne robaczki drążą sobie tunele w grubej skórze bawołów, wiercą mu rogi u podstawy i wślizgują się nawet pod kość czaszki, doprowadzając zwierzęta do wściekłości i szału.
Najczęściej zdarza się to ze staremi samcami o rogach, pokrywających całą górną część głowy, i o wystających, zaokrąglonych końcach.
Taki męczennik zaczyna się wściekać, ciska się na inne bawoły, zadaje im ciężkie rany, rzuca się na samotnie stojące drzewa i skały, bijąc w nie potwornemi rogami, goni antylopy, hieny i szakale.
Coraz bardziej cierpiąc, opuszcza nareszcie stado i staje się tym samotnikiem, otoczonym stworzonemi przez myśliwych strasznemi legendami, które chyba nie zawsze mają prawdę za matkę.
Zwykle można słyszeć i czytać, że bawół-samotnik zawsze atakuje myśliwego.
Miałem spotkanie nieomal oko w oko z dwoma samotnikami — szarym i brunatnym. Nie uważam, żeby były niebezpieczniejsze i odważniejsze od innych.
Samotnik, jak i każdy miejscowy dziki bawół, jest zwierzęciem płochliwem i ostrożnem. Widząc człowieka, bardzo szybko oddala się pełnym biegiem.
Dopiero, jeżeli jest niebezpiecznie postrzelony, wtedy zaszywa się w gąszcz i czeka na myśliwego, a gdy ten się zbliży, atakuje go z niepohamowaną porywczością.
W Sinfra widzieliśmy takiego niefortunnego myśliwego. Zraniwszy bawołu, poszedł za nim do lasu, gdzie się zdobycz ukryła, lecz bawół uderzył go natychmiast rogami w dolną część brzucha i wyrzucił w powietrze. Uczyniwszy to, bawół znowu ukrył się w lesie. Nie sądzę, żeby widziany przez nas myśliwy pozostał przy życiu. Otrzymać uderzenie rogatym łbem bawołu, który, jak opisują niektórzy podróżnicy, może wysoko podrzucić w powietrze konia z jeźdźcem, nie jest rzeczą łatwą do zniesienia bezkarnie.
Nieraz zdarzały się wypadki, że postrzelony bawół padał, jak nieżywy. Myśliwi śmiało podchodzili do nie-