go, siadali na nim, potrącali go kolbami, gdy nagle ponury olbrzym, odzyskawszy przytomność, zrywał się i, atakując, szerzył popłoch wśród myśliwych i tropicieli.
Zdobyliśmy trzy bawoły na Wybrzeżu Kości Słoniowej, a za każdym razem rozsądny Konan z wielką ostrożnością zbliżał się do leżących zwierząt, trzymając karabin w pogotowiu. Jednak kule expresowe naszych strzelb, mających kaliber 9,3 i 10,75 mm, działały sprawnie i piorunująco.
W kilka minut po zabiciu zwierza zaczyna płynąca z rany krew pienić się i burzyć pod wpływem szybko następującej fermentacji. Kleszcze i bąki w popłochu porzucają martwe ciało, a na zapach krwi przylatują barwne, lekkomyślne motyle i zaczynają ją żarłocznie pić, zapuszczając swoje ruchome trąbki do rany, niby do kielicha szkarłatnego kwiatu.
Jeżeli wypadnie zanocować w pobliżu zdobytego bawołu, słyszy się przez cały czas ciche odgłosy kroków skradających się hyjen i szakalów; czasem nawet zawita, skuszony łatwym łupem, lew. O świcie zaczną kwilić zlatujące się zdaleka sępy i klekotać gniewnie duże orły. Tylko najniebezpieczniejsi wrogowie zostają niewykryci. Są to termity i bakterje. Pierwsze zdążą podkopać się od dołu, z pod ziemi i zniszczyć skórę zwierza, drugie — przyśpieszają rozkład ciała i pozbawiają myśliwego smacznej pieczeni, sałaty z delikatnych warg bawolich i gotowanego ozoru z ostrym, pieprznym sosem.
Strzelanie do bawołów jest bardzo przyjemnym sportem, bo niczem się nie różni od naszych europejskich polowań na jelenie i łosie. Myśliwy tropi zwierza na płaszczyźnie, strzela, widząc go dobrze i mogąc mierzyć w dowolne miejsce, byle tylko strzał miał pożądany skutek.
Sawanna cieszy swoją zielonością i różnorodnością zwierzyny oko i serce Strzelca. Znużonego myśliwego witają drzewa karite i kailcedraty swym orzeźwiającym
Strona:F. A. Ossendowski - Niewolnicy słońca 02.djvu/248
Ta strona została przepisana.