Strona:F. A. Ossendowski - Niewolnicy słońca 02.djvu/25

Ta strona została przepisana.

Takie zapewne myśli nałożyły pieczęć skupienia i powagi na młodą, przystojną twarz Terrasson de Fougéresa, a w oczach jego zapaliły ognie uporu i chęci do walki o sprawiedliwe dzieło.
W oczach najbliższych pomocników gubernatora, pp. Descemet i Bélime, spostrzegłem troskę i zacięcie i zrozumiałem, że czują się tak, jak wodzowie przed bitwą, mającą rozstrzygnąć losy całej wojny. A byłaby to wojna ciężka, gdyż w szrankach przeciwników stałyby Sahara, Prorok i dziecinna, prostacza, twarda, jak skała, nieufność fanatycznych tubylców, którzy każdą klęskę kładą na karb złych duchów, otaczających białych władców.
Gdyby kolonje Zachodniej Afryki były zaludnione wyłącznie przez fetyszystów, administracja znalazłaby niezawodnie w tych szczepach, wywodzących się od twórców i organizatorów wielkich potęg państwowych w starożytności i w wiekach średnich, chętnych i ufnych pomocników.
Jednak na przeszkodzie stoi nieugięty islam, podtrzymujący wrogie nastroje w stosunku do białych, nietylko wśród tubylców-muzułmanów, lecz i wśród fetyszystów, a marzący o zwycięstwie w Afryce. W tym celu ściąga on wyznawców Proroka do Mekki i Medyny, gdzie marabuci i kierownicy politycznych i religijnych stowarzyszeń wpajają w nich nadzieję prędkiego zwycięstwa, wygnania białych i przyjścia Mahdi, miecza Allaha. Agitatorzy muzułmańscy wynajdują w tłumach pątników natury namiętne, ambitne i skierowują ich myśli i czyny w pożądanym dla islamu kierunku.

Taki wypadek zaszedł niedawno, w r. 1911, gdy murzyn szczepu Sarrakole, imieniem Fode Ismailia, po powrocie z Mekki zamierzał założyć w prowincji Kayes[1] podwaliny nowego imperjum i rozpocząć świętą wojnę z „niewiernymi”.

  1. Zachodnia część Sudanu.