Strona:F. A. Ossendowski - Niewolnicy słońca 02.djvu/253

Ta strona została przepisana.

W nocy wychodzą hipopotamy na brzeg i dążą na paszę, wydeptując w ziemi głębokie rowy-ścieżki. Wytarzawszy się dobrze w trawie i zrzuciwszy przyczepione do grubej skóry mięczaki, pijawki i różne inne robactwo, olbrzymy zabierają się do roboty. Mają do niej specjalny aparat — paszczę, uzbrojoną w osiem wystających zębów, cztery boczne zakrzywione kły, zęby trzonowe i gruby, chropawy język. Mechanizm doskonały! Przednie zęby, to grabie, któremi zwierzę zbiera całą kupę trawy i odrywa ją od ziemi; język — to transportowy przyrząd, posuwający trawę na zęby trzonowe; nareszcie boczne kły służą do podważania drzew, które hipopotam obala, aby się raczyć ich soczystemi, mlodemi korzeniami.
Powracając do rzeki lub wychodząc z niej, hipopotamy odwiedzają znane sobie miejsca, obfitujące w sól lub wapno, i, liżąc ziemię, z biegiem czasu pozostawiają po sobie głębokie doły i wyrwy, całe „karjery“, nieraz głębokie na dwa, a szerokie na pięć metrów.
W takich miejscach urządzają zwykle tubylcy swoje zasadzki i zabijają potwory, strzelając do nich ze swych skałko wek, nabijanych kawałami starego żelaziwa, lub ciskając w nie oszczepy.
Po zabiciu hipopotama w wodzie — rozpoczyna się ciężka praca nad wyciąganiem potwornego cielska na brzeg. Czujni, jak sępy, murzyni zawsze dojrzą myśliwego, więc wkrótce cała ludność pobliskich wiosek, z żonami i dziećmi, misami, kalebasami i koszami stanie do roboty. Wokamgnieniu zdejmą i podzielą skórę, zetną grubą warstwę tłuszczu i, utorowawszy swemi maczetami drogę do wnętrza kadłuba, zaczną wdzierać się tam, żłopać krew, wycinać najsmaczniejsze kąski — wątrobę i nerki i piec je zaraz przy ogniu.
Biały myśliwy też dostanie swoją część — głowę i jedną nogę.
Po tej dość ohydnej operacji europejczyk będzie z odrazą przyglądał się murzynom, zjadającym surowe