Strona:F. A. Ossendowski - Niewolnicy słońca 02.djvu/263

Ta strona została przepisana.

Opowiadano mi, że w jednej ze wschodnich prowincji kolonji istnieje kacyk, posiadający w każdej wiosce po kilka żon i robiący na nich świetne interesy, ściągając opłatę za każdą zdradę. Taki stan rzeczy nie działa w sposób umoralniający na kobiety o bardziej, niż pierwotnej psychice.
Rozwięzłość obyczajów, spotykana śród kobiet niektórych szczepów, oraz dziwna wyrozumiałość prawodawstwa dla zdrady małżeńskiej jest niezawodnie pozostałością dawnego anarchiczno-komunistycznego ustroju społecznego z uznaną wspólnotą żon.
Spotykamy zresztą takie zjawisko i w Europie wśród cyganów, gdzie moralność członków taboru stoi nie na wyżynie. Widzieliśmy hańbiący ludzkość przykład na Rosji sowieckiej, gdzie rozluźnienie związków rodzinnych doprowadziło do kompletnego upadku moralności.
Murzynki-małżonki prawie nigdy nie powodują się w stosunku do męża sercem. Z początku — jest to pociąg naturalny, ściśle zwierzęcy, później — wyrachowanie.
Murzynki-matki nie wiele więcej są warte. Nie kochają swych dzieci, a cenią je nie jako drogie sobie istoty, lecz jako przyszłych robotników, przyczyniających się do dobrobytu rodziny.
Gubernatorowie i urzędnicy kolonjalni przytaczali mi szereg dowodów, potwierdzających ten fakt bardzo wymownie.
Widziano nieraz matki, które rozmawiały i plotkowały najspokojniej w świecie, niosąc głowę syna, straconego z wyroku sądu starców.
Nigdy nie płaczą na pogrzebach swoich dzieci. Czynią to w ich imieniu najemne płaczki-griotki.
Bardzo często zdarzają się wypadki, że podczas rozwodu murzynka żąda, po zwrocie wiana i podarków mężowi, oddania jej dziecka, należącego podług prawa do męża. Istnieje ustalona taksa. Za trzechmiesięczne dziecko ojciec żąda zwykle od żony dwu