Strona:F. A. Ossendowski - Niewolnicy słońca 02.djvu/266

Ta strona została przepisana.

Więzienie nie jest bynajmniej karą dla znużonego pracą i walką o byt murzyna. W więzieniu, nie pracując, otrzymuje pożywienie i nawet ubranie.
Długie jednak więzienie rujnuje jego rodzinę i wywołuje oburzenie i nienawiść do białych.
Burger, jak mi opowiadano, karał wójtów swego obwodu dowcipnie, niewinnie, a skutecznie.
Wsadzał on ich do klatki z drobiem na dzień lub dwa i śmiał się, widząc, jak murzyni przyglądali się aresztantowi, przebywającemu w towarzystwie zdumionych kur, kaczek i gęsi, i — jeden po drugim odchodzili, uśmiechając się chytrze.
Przywiązywał on winnego wójta na godzinę do drzewa, na którem siedziała uwiązana na łańcuchu małpa. Znajomi i przyjaciele wójta zanosili się od śmiechu, widząc, jak małpa usiłowała złapać swego nieproszonego sąsiada za włosy i rzucała na niego suche gałęzie.
Burger był raz zmuszony dać dobrą nauczkę pewnemu upartemu wójtowi, któremu groziło za występki długie więzienie. Przywoławszy do siebie wójta, kazał żołnierzom ubrać go w strój ze świeżych gałęzi karite. Gdy maskarada była skończona i wójt wstał, przystrojony w spódnicę i płaszcz z liści, mając na głowie wysoki, zielony i pachnący kołpak, Burger poważnym głosem kazał mu odwiedzić wszystkie chaty sąsiadów i obliczyć, ile każda zagroda posiada kóz.
Wójt musiał spełnić rozkaz i wkrótce szedł ulicą woski, odprowadzany rykiem, śpiewami i gwizdaniem zanoszących się od śmiechu wieśniaków. W apoteozie tego urągowiska przyjęły udział kozy, wielkie amatorki świeżych liści karite. Zjadły mu one spódnicę, a później, wspinając się wójtowi na plecy, szczypały w najlepsze to chodzące drzewo.
Wójt stał się podobno po tej maskaradzie najbardziej starannym pomocnikiem komendanta....
Tacy byli moi przyjaciele Guro, uprzejmi, potulni, gościnni.