Strona:F. A. Ossendowski - Niewolnicy słońca 02.djvu/273

Ta strona została przepisana.
ROZDZIAŁ XXIII.
CZARNI I BIALI CZAROWNICY.

Pociągiem drogi żelaznej szybko posuwaliśmy się ku oceanowi. Znikły bez śladu szmaragdowe sawanny. Podzwrotnikowy las, wysoki i ponury, stał tuż przy plancie.
Olbrzymie 60-metrowe mahonie, iroko, tiame, ako, asas, badi, dabema, emien, lo, mekore, pri, samba[1] pomięszały się tu z mniejszemi gatunkami drzew i z gęstemi krzakami. Z niebotycznych szczytów drzew zwieszają się pokryte liśćmi i kwiatami liany i pnące się rośliny.
Z mroku leśnego tu i ówdzie wybiegają potoki lub szyny wąskotorowych kolejek, dowożących do stacji drzewo. Od czasu do czasu spostrzegam wyrąbane polany, na nich — zwały gałęzi, sterczące potworne pnie i gąszcz różnych krzaków. Na niektórych porębach stoją szopy, dymiące lokomobile przenośnych tartaków, tłumy czarnych robotników i europejczycy w białych hełmach.

Na miejscach, gdzie las ścięto przed rokiem, strzelają do góry cienkie, zgrabne drzewka o pierzastych liściach, tworzących parasole. Jest to słynny „parasolnik“ — Mussanga Smithi, rosnący z zadziwiającą szybkością na wytrzebionych terenach. Leśnicy jeszcze

  1. Khaya ivorensis, Chlorofora excelsa, Entandrophragma, Antiaris toxicaria, Bridelia speciosa, Sarcocephalus Pobeguini, Piptadenia africana, Alstonia congensis, Parkia agboensis, Damoria Heckeli, Funtumia africana, Triplochiton Scleroxilon (podług określeń A. Chevalier).