Wszystko więc będzie dobrze, jeżeli północne brzozy mogą się zaaklimatyzować tak blisko równika...
Przebywszy promem lagunę[1], ruszyliśmy doskonale utrzymaną drogą do Grand-Bassam, aby zwiedzić port i załatwić formalności, związane z naszem odpłynięciem statkiem „Czad“ do Europy.
Długo staliśmy w obliczu oceanu na estokadzie, owiani świeżym wiatrem morskim. Przyglądaliśmy się wściekłości szalejących fal, wylatujących ponad pomost i z hukiem spadających na podwodny, skalny próg, i grubą warstwę piasku, wyrzuconego przez ocean.
„Barre“ usypał w ciągu wieków całe góry piasku, na których stoją Duży i Mały Bassam, a temi górami oddzielił część zatoki, tworząc laguny Ebrié, Abi, Lahu i Fresco. Wlewające się do lagun potoki zmieniły z biegiem czasu smak ich wody ze słonej na prawie słodką, w której żyją nawet rzeczne żółwie. Laguny są przedzielone szerokiemi pasami piasków, zarośniętych mangliowcami i palmami rafia. Schludne wille Grand-Bassamu, otoczone ogródkami, zajęte są przez Francuzów, Anglików i Amerykanów, eksploatujących lasy i wysyłających z portu mahoń, bawełnę i kakao. Mieszkają tu też plantatorowie ananasów, bananów, kawy i kakao, robiących na tym ostatnim produkcie zawrotne interesy.
Śród plantatorów kakao znany jest pewien murzyn, dawny wójt wioski, nieraz karany za niechęć do kultury tego drzewka. Gdy jednak zrozumiał, o co chodzi, rozszerza teraz z roku na rok swoje plantacje, mając na razie istny dopust boży z napływającemi pieniądzmi.
Przed paru laty murzyn ów przyszedł do miejscowego komendanta i odbył z nim następującą naradę:
— Poradź, komendancie, na moją biedę!
— Co się stało? — pyta Francuz.
— Mam miljon franków i nie wiem, co z tem robić... — odpowiada murzyn.
- ↑ Wkrótce będzie przerzucony przez lagunę most kolejowy.