przed potęgą białej magji, więc czarownicy europejscy chcą zwalczyć naturę kolonji i duszę jej ludności.
Zmuszają tubylców do pracy, uczą ich kultury rolnej, sztuki nagromadzania i używania bogactw. Wrywają się głębiej i dalej do serca dżungli, zapomniane obwody łączą z portami, a porty z Francją i z całym światem. Minie zaledwie kilka lat i nad dżunglą przeleci z turkotem samolot, który poprzedniego dnia opuścił Marsylję, przez sawanny i lasy mahoniowe przemknie pociąg pośpieszny, w dwie doby łączący zatokę Gwinejską z Dakarem, a w tydzień przerzucający paryżanina do portów Wybrzeża Kości Słoniowej.
Przez piaszczyste, rozpalone w słońcu obszary Sudanu, przez pękającą w skwarze nużącego dnia ziemię Wysokiej Wolty przetną biali czarownicy kanały, zmuszą ludzi zapomnieć o żółto-brunatnej, zwarzonej na śmierć brussie, złagodzą nieznośny, zabijający wolę i siły żar słońca; przez pola termitowe wytkną cementowe jezdnie, zarośla dzikich traw zmienią w plantacje arachidów, bawełny lub agawy i — zwyciężą, stawiając ostatnią kropkę w tragicznej księdze męczeńskich losów szczepów leśnych i tych, którzy je wyparli do kniei, walcząc pod godłem chetyckiej bogini Ma i przyniesionych z Egiptu znaków Węża i Ptaka...
Murzyni mówią, że biały człowiek jest niezwalczony, bo pomagają mu wiatr, woda i ogień, czego wcieleniem jest dla nich samochód.
W motorze miga iskra elektryczna, a więc — ogień; do opon pompuje się powietrze, nieraz wyrywające się z siłą wiatru; do radjatorów nalewa się wodę, która wychodzi z nich w postaci pary.
Któż zwalczy takiego mocarza?! Nie pomogą zaklęcia hogonów, kapłanów i czarowników, nie wstrzymają go zatrute strzały i jadowity napój z kory „teli“.
Gdy się jednak czarni ludzie przekonają, że przybysze posiadają skrzydła najpotężniejszych i najszyb-
Strona:F. A. Ossendowski - Niewolnicy słońca 02.djvu/286
Ta strona została przepisana.