Strona:F. A. Ossendowski - Niewolnicy słońca 02.djvu/35

Ta strona została przepisana.

— Nie! Dusza przykuta jest do żywego ciała i zrywa swoje więzy tylko wtedy, gdy ciało przestaje żyć...
— Jednak masz rozum, więc musisz posiadać duszę — zauważyłem, myśląc jednocześnie, że nie otrzymam żadnej odpowiedzi.
Lecz Diadiri błysnął oczami i dumą się powlokła jego nieruchoma twarz.
— „Dya“ jest tyle, ile widzimy rzeczy na ziemi, ile gwiazd na niebie, ile ziarnek piasku na pustyni, ile kropel wody w morzach i rzekach... Jak ty odróżnisz mnie w tłumie innych ludzi, tak moja dya pozna twoją, bo niepodobne są, jak odrębnemi się wydają nasze ciała i nasze myśli. Tu na ziemi możemy się nie rozumieć... mówimy bowiem różnemi językami, modlimy się nie do tychsamych bogów, inne myśli rodzą się w duszach naszych. Lecz, gdy ciała ludzi i przedmiotów wyłonią z siebie „dya“, wtedy zaczynają się rozumieć, bo dusza ich jest duszą „nyama“ — wielkiej „dya“ całego świata. To jest rozumem każdej „dya“, przynoszącej człowiekowi ze swych samotnych wędrówek nową i czystą mądrość. Starcy mają jej najwięcej i dlatego są mędrcami... Do „nyama“ pogrążają się dusze, zwolnione po śmierci ludzi, z otchłani „nyama“ wstępują one do innych ciał...
— „Nyama“ jest dobra, czy zła? — zapytałem.
Czarownik podniósł na mnie oczy i odparł:
— Nyama jest sprawiedliwa i nienaruszona, jak bieg gwiazd...
Chciałem zadać jeszcze kilka pytań, lecz powrócili z polowania moi towarzysze wyprawy i czarownik zmieszał się z tłumem tropicieli i tragarzy. Nie mogłem go później nigdzie znaleźć. Znikł, jak „dya“ w „nyama“!
A jednak te dziwne słowa o materjalizującym się cieniu istot nie były zbyt dalekie od istniejących hinduskich i europejskich poglądów na treść życia fizycznego i psychicznego. Były bardziej bezpośrednie, niemal namacalne, ukrywające w swej naiwnej prostocie źródło mistycznego lęku.