Strona:F. A. Ossendowski - Niewolnicy słońca 02.djvu/42

Ta strona została przepisana.

Sanu-Uari obiecywał śmiałkowi w nagrodę dwa woły i dwa barany, jeżeli uratuje Tasumę. Nikt się jednak nie ruszał z miejsca, gdyż wszyscy wiedzieli, że w wodzie czyha stary, drapieżny krokodyl — pożeracz ludzi.
Nagle przybiegł młody Furabulu i, ujrzawszy tonącą dziewczynę, skoczył do rzeki. W tej samej chwili wynurzył swoją zębatą paszczę krokodyl.
Jednak Furabulu dogonił dziewczynę i razem z nią skierował się ku przeciwległemu brzegowi. Sanu, widząc, że wkrótce już dopłyną i że krokodyl nie napada, rzucił się do rzeki, aby dogonić młodych ludzi i odebrać współzawodnikowi dziewczynę. W tej chwili jednak krokodyl runął na niego i wraz z kupcem pogrążył się na dno rzeki.
Od tego czasu stał się krokodyl fetyszem ludności, a młodzi ludzie składają mu dwa razy do roku w ofierze białe kurczęta, prosząc o to, aby dał im żony i mężów z miłości“...
Nieraz słuchaliśmy opowiadań murzyńskich do późnej nocy, a do nich dodawał swoje bajki i gadki Delimane, milutki, mały griot, rozkochany w młodym Bouysie i wszędzie mu towarzyszący. Najczęściej były to bajki o rozmawiających zwierzętach, obdarzonych wszystkiemi cechami ludzi, a dobrze rozumiejących, co znaczy sprawiedliwość i miłość dla słabych i nieszczęśiwych.
Posuwając się w stronę Baulé, wykryliśmy w gęstej dżungli bardzo malownicze skały. Wiatr i ulewy niszczyły je oddawna, to też zaczęły się już rozpadać i osypywać.
Nad płaskiemi szczytami wznosiło się zaledwie kilka skał w formie kolumn o dziwacznych głowicach lub o kształtach ludzi i potworów, lecz i one groziły już upadkiem, pożerane przez wichry i deszcze.
Skały tworzyły obszerny amfiteatr, pokryty drobnym żwirem i osypami kamieni. Z jałowego gruntu