berberyjskiemi, ani znakami alfabetu lamaszek, ani późniejszą pisownią arabską, jaką skonstatowano na kamieniu z cmentarzyska w Kuntah.
Wykryte podczas mojej wyprawy rysunki, zrobione na skałach zapomocą czerwonego hematytu[1] są nieco prawie odmiennego charakteru. Jeżeli niektóre kółka i przedzielone kwadraty przypominają libijsko-berberyjskie pismo, a krzyżyki pisownię „tamaszek“, używaną przez Twaregów Sahary — to samo istnienie obydwóch tych alfabetów w jednem miejscu, w formie, świadczącej o ciągłości rysunku czy napisu, zdaje się przemawiać przeciwko myśli, że Twaregowie i Berberowie skreślili te napisy w różnych okresach czasu.
— To dawni ludzie pozostawili po sobie te znaki, ludzie, którzy mieszkali w jaskiniach! — szeptem objaśniali nam murzyni.
W górach północnego Sudanu znaleziono wiele grot i skrytek, które zamieszkiwali niegdyś jaskiniowcy[2], więc prawdopodobnie, „grota Polonia“ była niegdyś schroniskiem pierwotnych ludzi, być może, tych właśnie, którzy pierwsi wytworzyli pojęcie o totemie, o duszy, o jej nieśmiertelności i o innych zjawiskach, do dnia dzisiejszego stanowiących zagadkę.
Jedna okoliczność przykuła moją uwagę. W napisach naszej groty często się powtarzały rysunki głowy bawolej oraz strzały, umieszczone w różnych pozycjach, nieraz niedogodnych do kreślenia dla człowieka, stojącego na ziemi. Każdy taki rysunek, umieszczony w innej płaszczyźnie, odpowiadał odrębnej niezawodnie idei lub znakowi alfabetu. Gdy w kilka miesięcy później szukałem w paryskich bibliotekach i muzeach w odnośnej literaturze podobnych znaków, znalazłem je na fotografjach starożytnych napisów zachodnio-azjatyckich, a mianowicie — na przechowywanej w Luwrze