W innem miejscu wskazał murzyn mi świeżo wykopany rów, głęboki na 2 metry i zakończony szerokim tunelem, prowadzącym w głąb ziemi.
— Jeżozwierz? — zapytałem tropiciela, wskazując na norę.
— Nie! — odparł. — To dom Jendu...
Tem imieniem tubylcy nazywają prosię ziemne (Orycteropus senegalensis). Jest to tajemnicze zwierzę, a tak potężne, że burzy najmocniejsze kopce termitów i, jak twierdzą myśliwi, może w oczach widza w jednej chwili zaryć się pod ziemię. Do tych głębokich, zdradzieckich nor, ukrytych w gęstej trawie, wpadaliśmy nieraz podczas polowań, a konie nasze omal nie łamały sobie nóg.
Tropiciel wyszukał jeszcze jedną norę. Należała ona do łuskowca długoogonowego[1] — który obok jeżozwierza i prosięcia ziemnego jest również zaciekłym wrogiem mrówek i termitów. Łuskowiec uchodzi za zwierzę magiczne, gdyż woda z wpuszczoną do niej łuską zwierza zabezpiecza człowieka od wszelkich nieszczęść. Naturalnie jest to tak zwana „magja analogji“. Ponieważ zwierzę jest doskonale obronione przez swój pancerz przed napadem drapieżników, wężów, owadów i nawet przed strzałą tubylca — więc ekstrakt z łuski jego pancerza daje te same właściwości człowiekowi, pijącemu taki magiczny napój. Ten przesąd, jak opowiadali mi europejscy myśliwi, czyni niemożliwem przechowanie zdjętej z łuskowca skóry, ponieważ murzyni w oka mgnieniu wyrywają magiczne łuski na talizmany.
Podczas nocnych polowań z lampą acetylenową, gdy szukałem drapieżnych zwierząt i marzyłem o spotkaniu się z lampartem lub lwem, przeżywałem niezapomniane nigdy chwile.
...Wchodzę do morza ciemnej dżungli. Nie słyszę własnych kroków, bo mam na nogach miękkie trzewiki
- ↑ Manis longicaudata.