się, do rodziny „lemurydów“[1]; jest ono dość pospolite w całej dżungli sudańskiej, jednakże spotkać je można wyłącznie w nocy. Nieraz słyszałem żałośny krzyk „pantona“, gdy go podstępnie schwytała krwiożercza genetta.
W brussie na Baulé poznaliśmy prawdziwą dżunglę i tu zaczęliśmy już rozumieć i odczytywać duże i małe hieroglify, kreślone ręką Natury na ziemi, na skałach, na konarach drzew i nawet na zmiętej trawie i złamanych gałęziach krzaków.
Po uciążliwych polowaniach powracaliśmy do obozu po zachodzie słońca, a po kolacji słuchaliśmy do północy myśliwskich opowiadań tubylców i jeszcze bardziej ciekawych gadek ludowych.
O myśliwskich przygodach, potwornych w swej niewiarogodności, jeden z naszych murzynów, słuchając przechwałek bezczelnego Faramusa Keita, wyraził się dobitnie przysłowiem tubylczem:
— Chociaż jeździsz dobrze konno, nie staraj się jednak wsiąść koniowi na pysk!
Powiedziawszy to, machnął ręką i poszedł spać przy ognisku.
Mały Delimane, czupurny i figlarny griot, miał zawsze powodzenie u słuchaczy ze swemi wesołemi bajdami.
Wystrojony w starą pijamę p. Boyusa, Delimane, śmiejąc się głośniej od słuchaczy, opowiadał swoim dziecinnym głosikiem:
— Odważny był młody Didian i nie chciał siedzieć przy rodzicach w swojej chacie. Marzył o tem, aby zapolować na lwy. Ojciec jednak nie chciał dać mu na to swego zezwolenia. Gdy jednak chłopak upierał się i błagał, powiedział mu, że puści go, jeżeli wyszuka takiego myśliwego, który okaże się najszybszym z ludzi. Didian oznajmił o postanowieniu rodziców są-
- ↑ Otolicnus senegalensis oraz Galago Demidoffi, należąca do rodziny „Lemurydów“, wspominane przez zoologów francuskich (Maclaud, Geoffroy St. Hilaire, Fischer).